Pan Jacek przekazał pięć złotych w zbiórce na zakup drona dla Ukrainy, którą zainicjował dziennikarz i publicysta Sławomir Sierakowski. W komentarzu przeprosił, że nie może przeznaczyć na ten cel większej kwoty. Poinformował, że sam żyje z zasiłku w wysokości 717 zł miesięcznie. "Muszę jednak (przekazać - red.) choć tak małą kwotę. Mam taki obowiązek, tak czuję" - napisał.
Historia pana Jacka poruszyła pozostałych darczyńców i nie tylko. Dlatego organizatorzy zbiórki na broń dla Ukrainy rozpoczęli zrzutkę na rzecz potrzeb medycznych pana Jacka.
"Pan Jacek to człowiek z Wielkim Sercem, bo na zrzutkę na Bayraktara dołożył od siebie najwięcej. Los nie jest dla niego łaskawy – jest osobą z niepełnosprawnościami, a co miesiąc ma odliczone na życie jedynie 717 złotych zasiłku stałego. Nie stracił wiarę w dobro, a wręcz przeciwnie, nawet sam je czyni!" - czytamy w opisie akcji.
Więcej informacji z kraju i ze świata na stronie głównej Gazeta.pl
Pan Jacek ma 58 lat. Ma problemy z kręgosłupem, żyje z przewlekłą obturacyjną chorobą płuc i nadciśnieniem. "Nie mam w jakikolwiek sposób zadbać o zęby, wypadły mi prawie wszystkie... Nie wiem co jeszcze... Pozostaje mi chyba tylko wegetacja, wykluczenie społeczne i oczekiwanie na śmierć..." - przekazał.
Fundacja To się uda, która jest oficjalnie organizatorem zbiórki zobowiązała się przekazać 100 proc. zebranych funduszy na koszty leczenia, zabiegów i rehabilitacji jakich pan Jacek będzie potrzebował.
Zrzutka ruszyła w sobotę, a już w poniedziałek osiągnięto upragniony cel. Udało się zebrać 71,700 zł. W poniedziałek po godz. 15 było już 79 tys. zł.
"Panie Jacku, z wdzięczności za Pana pomoc w naszej zbiórce i my chcieliśmy dla Pana coś zrobić. [...] Panie Jacku, my tu trzymamy się razem, więc od przedwczoraj zabraliśmy dla Pana 717 zł razy 100. Na zdrowie dla Pana" - poinformował na Facebooku Sławomir Sierakowski, także jeden z organizatorów akcji.
"Kochani, proszę dajcie mi ochłonąć... Ta kwota już jest dla mnie kosmosem. Proszę o wyrozumiałość, bo im większa kwota, tym więcej pytań... Jesteście ze mną i tu nie chodzi o pieniądze. Wróciła mi wiara w ludzi, wiara w dobro. Jestem z pokolenia, które doświadczyło milicyjnej pałki na własnym grzbiecie. Grzegorz Przemyk był moim rówieśnikiem... Czy świat był wtedy jakiś inny? Czy my byliśmy jacyś inni? Oczy mamy z przodu, patrzmy więc w przód. Ten świat nie jest black&white... Chciałbym Was ucałować wszystkich razem, i każdego z osobna... Pomóżmy Ukrainie, ONI walczą też za nas...Na razie nie ogarniam tego wszystkiego co się dzieje. Panie Sławku... to się dzieje w realu?" - przekazał Pan Jacek.
Akcja crowdfundingowa wciąż trwa. Panu Jackowi można wciąż pomóc przesyłając pieniądze. Link do zrzutki znajdziecie tutaj.