Jak czytamy w komunikacie IMGW, z danych pomiarowych zebranych do 18 lipca wynika, że tegoroczny lipiec można "jak na razie uznać za miesiąc chłodny termicznie". Względem warunków wieloletnich (z lat 1991-2020) średnia temperatura była niższa o 0,5 stopni.
"Jeśli spojrzeć na przeciętne (1991-2020) warunki termiczne w końcu drugiej dekady lipca w Polsce, to w tym okresie (z wyłączeniem stacji górskich: Kasprowy Wierch, Śnieżka) możemy spodziewać się temperatury maksymalnej (TMAX) od 21,5 stopni Celsjusza (Kołobrzeg) do 26,5 stopni Celsjusza (Opole)" - pisze IMGW. Analizy nie pokrywają się jednak z prognozami na 20 i 21 lipca. Zgodnie z przewidywaniami synoptyków, tego dnia należy spodziewać się wartości znacznie wyższych niż przeciętne.
Najwyższa temperatura wystąpi w środę i czwartek w Lesznie (woj. wielkopolskie), Legnicy (woj. dolnośląskie) i Zielonej Górze (woj. lubuskie). Mieszkańcy tych miejscowości zobaczą na termometrach nawet 37 stopni Celsjusza. W trzecim wymienionym mieście anomalie temperatury wyniosą aż 12 stopni Celsjusza.
Przeczytaj więcej informacji pogodowych na stronie głównej Gazeta.pl.
67 proc. stacji w Polsce zanotuje wzrost anomalii temperatury maksymalnej o 6 stopni Celsjusza. Temperatura niższa od wartości średniej wieloletniej prognozowana jest tylko w Suwałkach na Podlasiu - tam temperatura maksymalna będzie niższa o 0,4 stopnia od norm. Porównanie wartości TMAX z modelem ALARO (z 19 lipca) wskazuje natomiast, że w przeważającej części kraju dodatnia anomalia wyniesie 4 stopnie - a nie 6 stopni.
"Z pewnym uproszczeniem można stwierdzić, że tak wysokie wartości TMAX notowane są na tych stacjach przeciętnie raz na 20 lat (prawdopodobieństwo przekroczenia wynoszące 5 proc.)" - czytamy w komunikacie instytutu. Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej dodaje, że analiza przygotowana na środę 20 lipca jest testem, który ma zmierzać do uruchomienia służby klimatologicznej - instytucji w ramach IMGW, która ma dostarczać informacji o zagrożeniach klimatycznych.