Jak wynika z ustaleń Radia Zet, Rafał Trzaskowski był jednym z pierwszych europejskich włodarzy, którzy padli ofiarą cyberoszustwa. Zaproszenie do wideopołączenia przyszło z oficjalnego adresu kijowskiego urzędu miasta. W rozmowie brała udział osoba, której głos i twarz mogły sugerować, że jest to Witalij Kliczko. Jednak nie był to mer stolicy Ukrainy.
Konwersacja miała przebiegać w sposób "nietypowy" i wzbudziła podejrzenia. Zaraz po jej zakończeniu warszawski ratusz skontaktował się z władzami Kijowa. Okazało się, że Kliczko z nikim nie rozmawiał.
Więcej informacji z kraju i ze świata na stronie głównej Gazeta.pl
Doniesienia Radia Zet potwierdził prezydenta Warszawy.
- Rzeczywiście wszyscy zostaliśmy oszukani. Rozmowa nie dotyczyła żadnych wrażliwych kwestii, ale i tak zdecydowałem się powiadomić o incydencie polskie służby odpowiedzialne za bezpieczeństwo oraz Ambasadę Ukrainy. Wcześniej już kilkakrotnie rozmawiałem z Witalijem Kliczką, a zasady współpracy na wypadek wojny omawialiśmy na żywo w Kijowie - powiedział Radiu Zet Rafał Trzaskowski.
Warszawski ratusz poinformował, że w tej sprawie zawiadomiony został wydział do walki z cyberprzestępczością Komendy Stołecznej Policji.
Rafał Trzaskowski nie jest pierwszym przywódcą, który dał się nabrać na deepfake, czyli technologię pozwalającą wykorzystać wizerunek dowolnej osoby. Na liście osób, które rozmawiały z fałszywym Witalijem Kliczką, są m.in. burmistrzyni Berlina Franziska Giffey, burmistrz Wiednia Michael Ludwig czy burmistrz Madrytu Jose Martinez-Almeida.
- To była tak łudząca manipulacja, że dopiero sposób prowadzenia rozmowy i zadawane pytania sprawiły, że nabraliśmy podejrzeń - mówiła Franziska Giffey.
- To pokazuje, że technologia deepfake musi być traktowana poważnie jako część rosyjskiej wojny hybrydowej - stwierdził Andrij Melnyk, ambasador Ukrainy w Niemczech. - To perfidna, psychologiczna broń - dodał.