Biuro Rzecznika Praw Pacjenta po ustaleniach dziennikarzy w reportażu "Oddział dwunasty. Piekło na oddziale psychiatrycznym", który został wyemitowany 22 czerwca na platformie TVN GO, wszczęło postępowanie dotyczące nadużyć w gnieźnieńskiej placówce medycznej.
Bohaterka materiału, Ania, miała 13 lat, gdy w 2015 r. trafiła do Wojewódzkiego Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych. - Piekło - tym słowem określa swój pobyt. Dziewczyna zmagała się z zaburzeniami odżywiania, anoreksją. Ważyła wówczas 34 kilogramy. Miała również myśli samobójcze.
Skandaliczne traktowanie pacjentów obnażają reporterzy: Monika Celej i Piotr Jeziorowski.
Więcej informacji ze świata i kraju znajdziesz na stronie głównej portalu Gazeta.pl.
Ania została odizolowana od świata zewnętrznego. Wyznała, że miała zakaz chodzenia do szkoły i kontaktu z bliskimi. Co więcej - jak twierdzi - personel wyśmiewał jej wygląd. - Rzucanie o łóżko, podduszanie, żebym coś zjadła, znęcanie się psychiczne, wmawianie, że wszyscy przeze mnie cierpią - opowiedziała reporterom o swoim pobycie w "Dziekance". - Nie miałam ani jednej rozmowy z psychologiem, z psychiatrą widziałam się raz na tydzień. Potem, jak było coraz gorzej, to coraz rzadziej się widziałam z psychiatrą.
Pacjentka, zanim rozpoczęła leczenie, musiała podpisać kontrakt z lekarzem dotyczący warunków przebywania w placówce oraz tego, ile przybierze na wadze. Mama dziewczyny podkreśliła również, że zgodnie z zapisem, nie mogła uzyskać informacji o stanie zdrowia córki, dopóki jej dziecko nie przytyje i nie osiągnie wcześniej ustalonej masy ciała.
- Zapadła mi w pamięć jedna sytuacja, kiedy to do Ani przyjechała mama wymienić jej brudne rzeczy i ja musiałam trzymać drzwi od pokoju, kiedy Ania krzyczała i płakała, że chce wyjść do mamy - opowiada w reportażu Karolina, która także przebywała wówczas na oddziale psychiatrycznym.
Pobyt Anny w szpitalu w Gnieźnie trwał 9 tygodni.
Dziennikarze TVN24 rozmawiali na ten temat z wicedyrektorem szpitala Łukaszem Mchem. Jak twierdzi, sprawę zna tylko z dokumentacji medycznej. Według niego zastosowana terapia miała "poprawić sytuację zdrowotną i życiową pacjentki, pacjentki ze skrajnie niską wagą ciała". Jednak metody nie przyniosły oczekiwanych efektów, a mimo to wciąż je kontynuowano. Dlaczego? Mech nie był w stanie odpowiedzieć na to pytanie.
Z kolei ordynatorka szpitala przed ukrytą kamerą stwierdziła, że "nie będzie się tłumaczyć, dlaczego ta pacjentka miała zastosowane jakieś tam leczenie - takie, a nie inne". - Państwo macie wizerunek dziewczyn po kilku latach, które nagle, żeby się wypromować, mają swoje pięć minut w telewizji i będą w taki sposób funkcjonować - powiedziała. - Trzy czwarte tych pacjentów to są problemy wychowawcze, to nie są chorzy - dodała.
Sprawa traktowania Ani w 2015 roku w Wojewódzkim Szpitalu dla Nerwowo i Psychicznie Chorych w Gnieźnie trafiła do Rzecznika Praw Pacjenta, który w styczniu 2022 roku potwierdził część zarzutów pacjentki i jej matki, ale nie te, które dotyczą przemocy.
Okazuje się, że sprawa jest przedawniona, a po latach nie można zweryfikować oskarżeń. Wszystkie ustalenia trafiły do NFZ. Dziennikarze TVN-u wskazali na nieprawidłowości w dokumentacji medycznej: brak zgody pacjentki na hospitalizację, brak informacji o zgodzie na podanie leków dla dorosłych.
Dyrektor Wojewódzkiego Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych Marek Czaplicki odniósł się do reportażu i wydał oświadczenie dla redakcji Gniezno Nasze Miasto. Według niego "materiał w sposób nieprawdziwy przedstawia organizację pracy oraz sposób udzielania świadczeń opieki zdrowotnej małoletnim pacjentom" jego placówki.
- Informacje zawarte w materiale stanowią przede wszystkim jednostronną, subiektywną relację z pobytu w szpitalu małoletnich pacjentek i nie stanowią obiektywnej, opartej na udowodnionych faktach oceny udzielania świadczeń przez personel medyczny Wojewódzkiego Szpitala dla Nerwowo i Psychicznie Chorych "Dziekanka" im. Aleksandra Piotrowskiego w Gnieźnie. Zdarzenia przedstawione w materiale nie zostały potwierdzone przez personel szpitala. W treści materiału znalazły się twierdzenia, co do których uzyskano uprzednio wyczerpujące stanowisko dyrekcji szpitala, jednakże stanowisko to zostało w przeważającej części pominięte - czytamy.
- Niedopuszczalne z punktu widzenia zasad rzetelności, obiektywizmu i staranności zawodowej dziennikarzy jest także przedstawienie w materiale wypowiedzi określonych osób w powiązaniu z wytworzonymi obrazami (grafikami), które w żadnym razie nie prezentują rzeczywistych zdarzeń - podsumowuje Marek Czaplicki.
Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina.