W Zakładzie Opiekuńczo-Leczniczym Wielospecjalistycznego Szpitala w Ostrowcu Świętokrzyskim (woj. świętokrzyskim) w ciężkim stanie przebywa matka pana Zbigniewa. W piątek 17 czerwca rodzina pacjentki otrzymała telefon z informacją o jej śmierci. Okazało się, że bliscy zostali wprowadzeni w błąd, a kobieta żyje.
Więcej informacji ze świata i kraju znajdziesz na stronie głównej portalu Gazeta.pl.
Tomasz Kopiec przeprosił rodzinę za zaistniałą sytuację. W wydanym oświadczeniu zapewnił, że zdaje sobie sprawę, iż była to obciążająca psychicznie sytuacja. - Mamy informację na temat tego, co było przyczyną. Nie zostały dochowane procedury. My mamy jasno rozpisane, kto wykonuje jakie zadania, na kim spoczywa odpowiedzialność, jeśli chodzi o kontakt z rodziną. Pielęgniarka nie powinna się kontaktować, ale zrobiła to. Ciężko zrozumieć motywacje - wyjaśnił.
Okazuje się, że informację o rzekomej śmierci matki pana Zbigniewa przekazała rodzinie pielęgniarka z Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego, choć za kontakty z rodziną w takich sytuacjach odpowiada lekarz. Dyrektor poinformował we wtorek 21 czerwca Radio Kielce, że pracownica poniosła konsekwencje. Nastąpiło natychmiastowe rozwiązanie umowy o pracę na mocy porozumienia stron. Głównym powodem tej decyzji było nieprzestrzeganie procedur - przekazał.
Rodzina wprowadzona w błąd zapowiedziała, że będzie domagać się odszkodowania od szpitala za szkody moralne oraz odpowiedzialności karnej za spowodowanie zagrożenia życia 88-letniej matki - poinformowało Radio Kielce
Jak pisaliśmy, błąd wyszedł na jaw, kiedy rodzina chciała odebrać akt zgonu. Wówczas - jak relacjonuje syn pacjentki - "panie popatrzyły na siebie bardzo dziwnym wzrokiem". - Jedna z nich żachnęła się nawet i powiedziała: "przecież żyje". Niewiele myśląc, wpadliśmy do sali, gdzie leżała mama. Jest w bardzo ciężkim stanie, ale żyje. Przytuliliśmy ją. Mogliśmy ją pogłaskać, dotknąć - mówił pan Zbigniew.
Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina.