Koszmar Adama z reportażu "Siedem okaleczeń" Michała Janczury jest tak wielopoziomowy, że trudno pytać "kto zawinił?", bo złych decyzji w jego sprawie było aż nadto. A przecież w tym wszystkim są decyzje nie tylko indywidualne dla Adama, ale systemowe - choćby ta, by po osiągnięciu pełnoletności dziecku (z niepełnosprawnością) z domu dziecka dawać do ręki cztery tysiące złotych i niech sobie radzi.
Ale - jak mówi Janczura - "wszystko, co się wydarzyło przez kolejnych 19 lat, to tylko mniej lub bardziej bezpośrednie konsekwencje zabiegu z maja 2003 roku". Na oddziale endokrynologicznym krótko po urodzeniu rozpoznano u dziecka wadę zewnętrznych narządów płciowych i zespół Turnera. Wówczas zdecydowano o przeprowadzeniu operacji określanej krzywdzącym określeniem "zabiegiem normalizującym płeć".
Prof. Aneta Gawlik ze Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w rozmowie z dziennikarzem powiedziała, że dziś już się takich operacji nie przeprowadza. - Najczęściej oceniamy, jak funkcjonują gonady, czy produkują hormony żeńskie, czy męskie, na tej podstawie staramy się wnioskować o przyszłej identyfikacji płciowej, czyli prognozować, jak taki dzieciak w przyszłości, jako młoda osoba będzie się identyfikował i na tej podstawie rozmawiamy z rodzicami, opiekunami prawnymi, jaka płeć administracyjna powinna zostać nadana, bo wiemy, że w polskim prawie nie możemy odroczyć tego procesu - wyjaśnia proces postępowania prof. Gawlik.
Zaznacza jednak, że obecnie nie podjęto by decyzji o zabiegu operacyjnym korygującym. - Takie jest stanowisko międzynarodowe, takie jest zdanie polskich specjalistów, że czekamy do momentu, kiedy sam pacjent dorośnie i zacznie wypowiadać się na temat swojej identyfikacji płciowej - zapewniła.
I faktycznie ws. interpłciowości jest konsensus naukowy, a gremia takie jak Komitet Praw Człowieka i Komitet Przeciwko Torturom mają jasne stanowisko - każdy człowiek ma prawo do autonomii i integralności fizycznej i psychicznej. Zabiegi "normalizujące" płeć są uznawane za nieludzkie traktowanie. Tak, jak w przypadku okaleczania żeńskich narządów płciowych.
Jakie mogą być konsekwencje operacji "normalizujących" płeć? Mówiła o tym Magda Rakita, osoba interpłciowa, założycielka fundacji Interakcja. - Do typowych komplikacji należą powracający ból, nawracające infekcje, konieczność wykonywania kolejnych zabiegów chirurgicznych, konieczność stosowania terapii hormonalnej czy wreszcie utrata czucia w obrębie narządów płciowych. Są to komplikacje mające ogromny wpływ na nasze życie i samopoczucie. Dlatego postulujemy, aby zabiegi nieratujące życia były odsuwane w czasie, aby młoda osoba mogła uczestniczyć w podjęciu świadomej decyzji, czy i jakie zabiegi są dla niej pomocne - wyjaśniała.
Wiosną Rzecznik Praw Obywatelskich zwrócił się do Ministerstwa Zdrowia i Narodowego Funduszu Zdrowia z pytaniami ws. osób interpłciowych. Do biura RPO wpływają bowiem wnioski dotyczące rutynowego przeprowadzania nieodwracalnych zabiegów chirurgicznych u dzieci, które nie mogą podjąć świadomej decyzji, pomimo braku medycznych wskazań. Rzecznik spytał o skalę zjawiska i brakach w procedurze przypisywania płci, która wymaga od lekarza natychmiastowego określenia płci "na podstawie badania de facto wzrokowego".
Na pytania odpowiedział wiceminister zdrowia Waldemar Kraska, który przedstawia stanowisko inne od konsensusu, o którym wspomniała prof. Gawlik. Tam, gdzie Gawlik mówi, by czekać, Kraska pisze, "nieprawidłowy wygląd zewnętrznych narządów płciowych lub nieprawidłowy rozwój gonad" może prowadzić do "zaburzeń rozwoju psychoseksualnego, niepłodności i ryzyka nowotworzenia". To - jak wyjaśnia Filip Rak z Biura RPO - konensus nieaktualny, z 2006 roku. Lekarze są obecnie zdania, że nie ma dowodów na to, by operacje chirurgiczne przyczyniały się do prawidłowego rozwoju psychicznego dziecka. Co więcej, z broszury wydanej przez organizacje IGLYO, OII Europe i EPA, wynika, że nie zostały przeprowadzone żadne badania dowodzące pozytywnego wpływu takich operacji na dziecko lub młode osoby, które je przeszły w porównaniu do osób interpłciowych, które ich nie przeszły.
Wiceminister do odpowiedzi dołączył tabelę z danymi pozyskanymi w systemie sprawozdawczym Centrali Narodowego Funduszu Zdrowia, które ukazują wskazanie główne i liczbę wykonanych w danym roku świadczeń. Kraska zaznacza, że dane rozpoznanie nie przesądza o tym, że był to "zabieg normalizujący płeć", bo do tego konieczna byłaby analiza każdego przypadku.
Dowiadujemy się więc, że takich rozpoznań jak zaburzenie męskich narządów płciowych, brak lub aplazja prącia, obojnactwo, wrodzony brak pochwy, niezstąpienie jąder czy spodziectwo w roku 2021 zarejestrowano łącznie 6 808. Rok wcześniej nieco mniej, a w latach 2015-2019 każdorazowo ponad siedem tysięcy. I z pewnością część z nich jest uzasadniona, choćby w przypadkach, gdy nieprawidłowy rozwój zaburza funkcje organizmu, ale - jak zauważa Rak - Minister Zdrowia nie czyni żadnego rozróżnienia pomiędzy operacjami potrzebnymi a niepotrzebnymi.
Zgromadzenie Parlamentarne Rady Europy, Parlament Europejski i Specjalny Sprawozdawca ONZ ds. tortur i innych form nieludzkiego traktowania od dawna wzywają państwa członkowskie Unii Europejskiej od wprowadzenia zakazu przeprowadzania operacji "normalizujących" płeć, sterylizacji i innych procedur medycznych na osobach ze zróżnicowanymi cechami płciowymi bez ich świadomej zgody. Taki zakaz wprowadziły dotąd tylko Malta, Niemcy i Portugalia.