Do zdarzenia doszło w sierpniu 2019 r. podczas gali finałowej Mr. Gay Poland w Poznaniu. Marek M. wystąpił wtedy jako drag queen Mariolkaa Rebell i tańczył na scenie z dmuchaną lalką, która miała przyczepione do twarzy zdjęcie abp Marka Jędraszewskiego. Jak ustaliła prokuratura, kiedy w odtwarzanej ze sceny piosence padły słowa "...zabiłam go", mężczyzna miał zasymulować podcięcie nożem gardła duchownego, a dla spotęgowania efektu użyć sztucznej krwi.
Zdjęcia z wydarzenia trafiły do internetu i wywołały oburzenie, którego efektem były liczne zawiadomienia do prokuratury. Organizatorzy zapewnili wówczas, że nie znali wcześniej szczegółów występu oraz sprzeciwili się nawoływaniu do przemocy.
Warszawska prokuratura oskarżyła Marka M. o publiczne nawoływanie do zabójstwa duchownego, znieważenie arcybiskupa Kościoła rzymskokatolickiego i innych osób tego wyznania oraz o nawoływanie do nienawiści na tle różnic wyznaniowych. Za zarzucone przestępstwa mężczyźnie grozi do trzech lat więzienia. Proces ruszył w maju 2021 r.
Przeczytaj więcej podobnych informacji na stronie głównej Gazeta.pl >>>
M. nie przyznał się do winy. Tłumaczył, że jego występ był częścią zamkniętej imprezy i nie służył namawianiu do morderstwa, tylko "miał uwypuklić problem" związany z wcześniejszą wypowiedzią hierarchy, wymierzoną w osoby LGBT. Chodzi o słynne słowa abp Jędraszewskiego o "tęczowej zarazie".
PAP podała o we wtorek, że prokurator domaga się uznania Marka M. za winnego i wymierzenia mu 10 miesięcy pozbawienia wolności w zawieszeniu na trzy lata. Chce również, aby sąd zobowiązał oskarżonego do przeproszenia pokrzywdzonego i do informowania o przebiegu okresu próby oraz by obciążył go kosztami sądowymi, a wyrok podał do publicznej wiadomości poprzez sześciomiesięczną publikację na stronie internetowej sądu.
Prokurator Mariusz Dubowski podkreślił w mowie końcowej, że materiał dowodowy zgromadzony w sprawie "w sposób niebudzący wątpliwości wskazuje na to, że oskarżony dopuścił się czynu zarzucanego mu aktem oskarżenia".
Z kolei obrończyni Marka M., adwokat Ewelina Zawiślak, wniosła o uniewinnienie oskarżonego, wskazując m.in. że sprawa w ogóle nie powinna się znaleźć w sądzie, bo XXI wiek to nie czas "na procesy inkwizycyjne", ani "polowanie na czarownice". - Artysta to artysta - nie możemy cenzurować wydarzeń artystycznych, ponieważ od tego jest sztuka. Trzeba pamiętać, że występy drag queens są często przerysowane, one mają odnieść pewien skutek - mówiła Zawiślak.
Dodała też, że Marek M. nie wykonywał gestu podcięcia gardła arcybiskupowi, a nożyczki, które miał na scenie "wbił niejako w plecy, ale tylko po to, by z tej dmuchanej lalki zeszło powietrze". Wskazała, że oskarżony doświadczył hejtu i musiał zawiesić swoją działalność artystyczną. Ze względu na zawiłość sprawy, sędzia odroczyła wydanie wyroku do 24 czerwca.
***
Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina >>>