Od kilku lat pojawiają się niepokojące doniesienia o sytuacji schroniska w Wojtyszkach koło Sieradza (woj. łódzkie). W listopadzie ubiegłego roku Polska Agencja Prasowa informowała, że do placówki weszła prokuratura.
Schronisko w Wojtyszkach to największe tego typu miejsce w Polsce, przebywało w nim nawet kilka tysięcy psów. W ubiegłym roku, pod nadzorem prokuratury z Ostrowa Wielkopolskiego, w placówce zjawili się wolontariusze stowarzyszenia Pogotowie dla Zwierząt. Działania na miejscu trwały przez kilka dni, lecz akcja była przygotowywana w tajemnicy przez ponad rok. "Uratowaliśmy, póki co, 104 zwierzaki odebrane w trybie interwencyjnym, 67 psów, cztery koty i 30 królików. Wyjechały one pod dalszą opiekę Pogotowia dla Zwierząt w stanie zagrożenia zdrowia i życia" - informowała wówczas organizacja w mediach społecznościowych.
Jak przytacza Onet, w marcu tego roku, po kilkumiesięcznym śledztwie, właścicielce schroniska oraz kierowniczce gabinetu weterynarii postawiono zarzuty znęcania się nad zwierzętami ze szczególnym okrucieństwem. Wobec pierwszej z kobiet, 40-letniej Anny S., prokurator zastosował środek zapobiegawczy w postaci dozoru policyjnego oraz nakazu powstrzymywania się od prowadzenia wszelkiej działalności związanej z opieką nad zwierzętami, wykorzystaniem zwierząt lub oddziaływaniem na zwierzęta oraz wykonywania wszelkich, lub określonych czynności wymagających zezwolenia, które są związane z wykorzystaniem zwierząt lub oddziaływaniem na nie - poinformował portal rzecznik Prokuratury Okręgowej w Ostrowie Wielkopolskiej, prok. Maciej Meler.
Członkinie fundacji Liberandum w rozmowie z portalem przekonują: - To mordownia. Mówiąc, że to schronisko, obrażamy inne tego typu placówki dla zwierząt.
Więcej aktualnych wiadomości z kraju znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Jak czytamy, choć obrońcy zwierząt apelowali o zamknięcie placówki, tak się nie stało. "Formalnie Annę S. zastąpiła jej koleżanka, Elżbieta Irena Kin, która sprawuje zarząd sukcesyjny. Jest znana w internecie także jako Elizabeth Kin lub też jako Szamanka. To kobieta w średnim wieku, która zajmuje się zarobkowo wróżbami czy tarotem. Co ciekawe, mieszka w Krzyżowej Dolinie, w okolicach Ozimka, a więc do Wojtyszek ma ponad 120 km" - podaje Onet i dodaje, że udało mu się dotrzeć do dokumentów schroniska z kwietnia tego roku, które są podpisane przez Annę S.
Wątpliwości co do tego, że placówka pracuje bez zmian, nie mają także członkinie fundacji Liberandum. Zdaniem Elżbiety Rolnik schronisko nadal utrudnia adopcje zwierząt. - Nadal nie wszystkie psy, które trafiają do schroniska, są ogłaszane. Z każdej gminy jakiś odsetek zwierząt nigdy nie jest ogłoszony. Brak wtedy szans na wyjście tego zwierzęcia ze schroniska, bo przecież nikt nie wie o jego istnieniu - mówi. Zwierzęta mają być więc trzymane nawet przez lata bez kontaktu z człowiekiem oraz innych możliwości zaspokojenia potrzeb gatunkowych. - To jest znęcanie się rozciągnięte w czasie - podkreśla Rolnik.
Fundacja zarzuca schronisku także między innymi niesporządzanie tzw. protokołu odłowienia zwierzęcia, nierejestrowanie czipowanych psów w bazie danych, co w efekcie wpływa na zafałszowanie realnej liczby psów przebywających w placówce, a także zbyt małą kadrę do opiekowania się zwierzętami. Z tymi poglądami nie zgadza się jednak sama placówka. Ze statystyk przekazanych Onetowi wynika, że jej działalność się zmniejsza. Schronisko zapewnia także, że wszystkie chipy są rejestrowane.