Do tragedii doszło 25 maja w domu rodzinnym Mateusza T. w Zawadce (woj. podkarpackie), małej (ok. 350 mieszkańców) wiosce w powiecie strzyżowskim. Na miejscu zdarzenia śledczy znaleźli zwłoki 49-letniego Adama T., który miał liczne rany cięte w okolicach klatki piersiowej i brzucha. Według ich ustaleń, mężczyzna zginął z rąk syna. - W tym domu był alkohol, dzieci były bite - relacjonowali sąsiedzi reporterom se.pl.
Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Śledczy ustalili, że rany, które najprawdopodobniej zadał Adamowi T. małoletni syn (skończył 15 lat) spowodowały zgon mężczyzny. Ciało zabezpieczono do badań sekcyjnych. - Z uwagi na wiek domniemanego sprawcy, sprawę przekazano do prowadzenia Sądowi Rodzinnemu w Strzyżowie. Nie stwierdzono też żadnych okoliczności, które uzasadniałby odpowiedzialność nieletniego na zasadach określonych w Kodeksie karnym - relacjonował Zbigniew Wieszczek z Prokuratury Rejonowej w Strzyżowie w rozmowie z "Super Expressem".
Przeciwko Adamowi T., ojcu Mateusza, toczyły się w ostatnich latach dwa postępowania o znęcanie się nad żoną. Jedno z nich zakończyło się oskarżeniem mężczyzny i wyrokiem. Drugie umorzono, ponieważ żona odmówiła złożenia zeznań, czemu trudno się dziwić, skoro musiała mieszkać z oprawcą w jednym domu. Mieszkańcy Zawadki twierdzą, że Adam T. stosował przemoc wobec członków rodziny.
- Pił, bił dzieci, ścigał żonę z siekierą. W tym domu był alkohol, dzieci były bite. Dzieci jest pięcioro, Mateusz był przedostatni. Starsze dzieci się wyprowadziły, a on i siostra zostali razem z matką. Myśleliśmy, że wtedy skończą się awantury. Oni mieszkali na dole w domu, a ojciec na górze - opowiadała jedna z sąsiadek w rozmowie z "Super Expressem".
Według sąsiadów Adam T. był rodzinnym oprawcą i nie wypowiadają się dobrze na jego temat, a Mateusz T. stanął w obronie matki. Chłopiec przebywa w domu, jest objęty nadzorem kuratora. Aktualnie trwa zbieranie dowodów w sprawie.