W połowie maja przedstawiciele Rzecznika Praw Obywatelskich złożyli niezapowiedzianą wizytę w placówkach Straży Granicznej w Białowieży i Czeremsze - Połowcach, a także na granicy polsko-białoruskiej. "Nadal trwa tam kryzys humanitarny. W lasach uwięzione są co najmniej dziesiątki osób" - alarmują m.in. Hanna Machińska i Valeri Vachev - zastępcy RPO.
"W dalszym ciągu cudzoziemcy, w tym rodziny z dziećmi, pod presją służb białoruskich, podejmują próby przekroczenia granicy polsko-białoruskiej w miejscach do tego nieprzeznaczonych. Polska Straż Graniczna zwykle zawraca te osoby na białoruską stronę granicy, stosując przy tym procedury wprowadzone do polskiego porządku prawnego w sierpniu i październiku 2021 r., które Rzecznik Praw Obywatelskich uznał za niezgodne z prawem krajowym i standardami międzynarodowymi" - czytamy w komunikacie udostępnionym na stronie RPO.
"Jak ustalono, zawrócenia, czy to na podstawie postanowień wydawanych przez komendantów placówek, czy w oparciu o przepisy rozporządzenia MSWiA, wykonywane są obecnie o każdej porze, także w nocy" - dodają wizytujący.
Grupa Granica informuje, że od początku miesiąca sytuacja nie uległa poprawie. Tylko między 3 a 16 maja do aktywistów zgłosiły się 224 osoby, wśród których było 22 dzieci w wieku od roku do 11 lat. "Udało się nam dotrzeć do 144 osób, w tym 13 dzieci; 134 osoby (w tym 12 dzieci) otrzymały pomoc humanitarną, 10 osób zaś, w tym dwójka dzieci, pomoc medyczną" - piszą wolontariusze.
Jak zaznaczają aktywiści, wśród uchodźców i uchodźczyń wymagających opieki lekarskiej były osoby w ciężkim stanie fizycznym i złej kondycji psychicznej. Ludzie błąkający się po lasach w strefie przygranicznej cierpią na różne schorzenia wynikające z ogólnego wyczerpania, głodu i wychłodzenia, a także na zatrucia. Nie mają dostępu do wody pitnej i jedzenia. Często zmuszone są zaspokajać głód znalezionymi liśćmi, a pragnienie - wodą z bagien i kałuż.
Więcej najnowszych informacji przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl.
Raport o sytuacji na granicy opublikowała także Fundacja Ocalenie. "W bardzo wielu przypadkach zły stan zdrowia migrantów imigrantek jest skutkiem wycieńczenia, odwodnienia i głodu, a do ich ratowania nie są potrzebne leki, lecz zaspokojenie najbardziej podstawowych potrzeb" - czytamy.
FO alarmuje także, że od jakiegoś czasu po polskiej stronie granicy, niedaleko ogrodzenia, pojawiły się wykopane wilcze doły. Mają od połowy metra do dwóch metrów głębokości. Szczególnie w ciemności łatwo do takiego rowu wpaść i jest to bardzo niebezpieczne.
"Jeśli człowiek wpadnie do takiego dołu, może połamać kończyny, jest narażony też na inne urazy. Z dwumetrowej dziury nie wydostanie samodzielnie" - tłumaczą aktywiści.
W ośrodku dla cudzoziemców w Lesznowoli od 23 dni trwa strajk głodowy. Protestuje 10 cudzoziemców, którzy cierpią na traumy uchodźcze. Dotychczas osoby protestujące przyjmowały jedynie wodę. Stan zdrowia protestujących jest dramatyczny i pogarsza się z dnia na dzień. Zapowiedzieli, że jeżeli nic się nie zmieni, w następnych godzinach przestaną również przyjmować płyny i rozpoczną "strajk suchy".
Cudzoziemcy domagają się m.in. zwolnienia z detencji w trybie natychmiastowym osób, których stan zdrowia zabrania przetrzymywania w ośrodkach, zapewnienia dostępu do psychologów i przeprowadzenia konsultacji psychologicznych przez niezależnych specjalistów najpóźniej do czwartku 26 czerwca, a także wpuszczenia do ośrodka mediatorów z organizacji pozarządowych.
Amnesty International poinformowało nas, że monitoruje sytuacje w Strzeżonych Ośrodkach dla Cudzoziemców.
- Ta sytuacja jest bardzo zła, o czym świadczą między innymi strajki głodowe podejmowane przez osoby znajdujące się w placówce w Lesznowoli. Cudzoziemcy tkwią miesiącami w zamkniętych ośrodkach, które często są przepełnione, a warunki tam panujące urągają ludzkiej godności - mówi w rozmowie z Gazeta.pl Diana Tokarczyk, specjalistka ds. monitoringu praw człowieka w Polsce
- W strzeżonych ośrodkach przebywają osoby, które mimo widocznych objawów zespołu stresu pourazowego nie są objęte pomocą i diagnozą psychologiczną, przez co ich traumy się pogłębiają. Z naszych informacji wynika też, że Straż Graniczna odmawia możliwości zapewnienia pomocy psychologicznej przez organizacje pozarządowe - dodaje Tokarczyk.
Jak podkreśla ekspertka Amnesty International, polskie państwo w dalszym ciągu utrudnia działania aktywistów na polsko-białoruskim pograniczu, a represje wymierzone w kierunku aktywistów są coraz poważniejsze.
- Na początku aktywiści byli głównie nękani i straszeni odpowiedzialnością karną. Toczą się powstępowania karne, w których aktywiści udzielający pomocy humanitarnej mają postawione zarzuty o pomoc w nielegalnym przekroczeniu granicy, za co grozi do ośmiu lat pozbawienia wolności - podkreśla Diana Tokarczyk.
20-letnia aktywistka Klubu Inteligencji Katolickiej Weronika Klemba za pomoc uchodźcom usłyszała już zarzuty prokuratorskie. Prokuratura oskarża ją o pomoc migrantom w nielegalnym przekraczaniu granicy polsko-białoruskiej. Kobieta od miesięcy pomaga migrantom, którzy przekroczyli granicę polsko-białoruską - dostarcza im jedzenie, ciepłe ubrania, opatruje rany, pracuje także w Punkcie Interwencji Kryzysowej, uruchomionym w październiku 2021 przez warszawski KIK.