Beata Radke pierwszy raz wyszła sama z domu. "Na zajęcia nie dotarła". Nie ma jej od 47 lat

Dziewięcioletnia Beata Radke tego dnia poszła na religię. Do domu miała wrócić za półtorej godziny. Nie pojawiła się jednak ani na katechezie w przykościelnej salce, nigdy też nie wróciła do rodziny. Zniknęła bez śladu 14 kwietnia 1975 r., nadal jest w rejestrach zaginionych.

25 maja to Międzynarodowy Dzień Dziecka Zaginionego. To dzień, w którym przypominana jest historia najdłużej poszukiwanej dziewczynki w Polsce. Za zmarłą uznano ją w 2012 roku, ale w bazie poszukiwanych nadal jest jej zdjęcie i dane. Beata Radke miałaby dzisiaj 56 lat.

Beata Radke po raz pierwszy wyszła sama z domu i zaginęła

14 kwietnia 1975 r. dziewczynka po raz pierwsza sama poszła na religią do salki przy kościelnej, oddalonej od jej domu w Poznaniu o ok. 800 m. Zwykle ktoś odprowadzał ją na zajęcia. "Niestety, tamtego dnia jej mama Irena miała umówioną wizytę u lekarza, a tata, Henryk Radke, był w pracy. Siostra była chora, dlatego Beata Radke sama musiała udać się na ulicę Piękną - była już duża i odpowiedzialna. Na zajęcia nie dotarła. Prawdopodobnie została porwana" - opisuje Radio ZET w reportażu o zaginięciu Beaty.

Zobacz wideo Czy polskie szkoły powinny uczyć obsługi broni? Pytamy posłankę Dziemianowicz-Bąk

Matka i ojciec natychmiast zgłosili zaginięcie dziecka. Milicjanci sprawę zbagatelizowali. Do poszukiwań taty dołączyli dopiero następnego dnia. Rodzice Beaty powiadomili rodzinę - dziewczynka z nikim się nie skontaktowała - przypomina tvn24.pl. 

Więcej aktualnych informacji z kraju i ze świata na stronie głównej Gazeta.pl

Śledczy po przeszukaniu osiedla, na którym mieszkała rodzina i najbliższej okolicy nie znaleźli żadnego śladu. Rodzina nie straciła nadziei, że dziewczynka już jako dorosła kobieta w końcu się odnajdzie. Bliscy liczyli się z tym, że mogła zostać zamordowana, dlatego wielokrotnie apelowali do mediów, by sprawca się ujawnił i zdradził, co stało się z ich córką. Bezskutecznie.

- To była mądra, rozgarnięta, inteligentna dziewczynka. Sam fakt, że ona zaginęła… To jest dla mnie nieprawdopodobne, aby zrobił to obcy człowiek. Ona była za ostrożna, zawsze była w grupie, nigdy nie odstawała. Nigdy nie było takiej sytuacji, aby w tej rodzinie były jakieś awantury, normalna rodzina, kochająca się, z trójką dzieci. Matka do końca życia wierzyła, że córka wróci - mówiła w rozmowie z Radiem ZET sąsiadka rodziny Beaty z poznańskiego Grunwaldu.

Czarna wołga i inne tropy

W Podczas poszukiwań sprawdzane były różna scenariuszy zaginięcia Beaty. Wśród nich pojawił się ten z czarną wołgą, która według miejskiej legendy z czasów PRL-u miała porywać dzieci.

Do akt sprawy włączono zeznanie koleżanki dziewięciolatki, która przed zajęciami widziała Betę, ale i to nie przyniosło odpowiedzi na pytanie, co się stało z dziewczynką - wynika z ustaleń śledczych.

Po latach za najbardziej prawdopodobną wersję, według której dziewięciolatkę wykorzystano seksualnie i zamordowano. Jej ciało miało zostać zabetonowe w wiadukcie budowanej drogi na pograniczu Poznania.

Po latach uznana za zmarłą

W 2011 r. ojciec Beaty, Henryk Radke, wystąpił do sądu o uznanie córki za zmarłą. Decyzję wydano po 3 miesiącach.

Historia najdłużej poszukiwanego dziecka w Polsce przypominana jest w okolicach 25 maja. To Międzynarodowy Dzień Dziecka Zaginionego, który w 1983 r. ustanowił Ronald Reagan. Ówczesnego prezydenta USA skłonił do tej decyzji przypadek 6-letniego Etana Patza z Nowego Jorku.

Więcej o: