Natalia Kozdrowska znalazła kota przy wejściu do jednej z restauracji w centrum Świdnicy. - Żal mi się go zrobiło. Ja nie mam zwierząt, nie chce mieć zwierząt, nie zabierałam go po to, żeby zatrzymać. Po prostu chciałam go uratować. Później chciałam znaleźć właściciela, żeby kota oddać - komentowała Natalia Kozdrowska w rozmowie z dziennikarzem Polsat News.
Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Kobieta próbowała skontaktować się z właścicielem kota, poprzez numer, który widniał na obroży zwierzęcia. Skontaktowała się również z lokalnym schroniskiem dla zwierząt. Trzy dni później kot sam uciekł. - Po trzech miesiącach do mojego domu wpadają policjanci i mówią, że pójdę do puchy, bo jestem oskarżona o kradzież kota - mówi Natalia Kozdrowska.
Jak się okazało, właścicielka zwierzęcia, zgłosiła kradzież. Policja sprawdziła monitoring restauracji i w ten sposób odnaleziono Natalię Kozdrowską. Funkcjonariusze przeprowadzili szeroko zakrojoną akcję poszukiwawczą w domu kobiety, w domu jej byłego męża oraz jego matki.
- Tutaj brakowało tylko, żeby antyterroryści mi wpadli nad ranem, bo oprócz tego było już wszystko: sprawdzanie monitoringu, przeszukania, przesłuchania, a nawet zastraszanie. Traktowali nas jak przestępców, chcieli pokazać, jak super skuteczna jest nasza policja, że dorwali złodziei - wspomina Bartłomiej Bernaś, były mąż Natalii Kozdrowskiej.
Zabranie kota spod restauracji zostało zaklasyfikowane jako przestępstwo. Teraz kobiecie grozi więzienie. Wartość kota oszacowano na 1 tys. złotych, ponieważ uznano, że kot jest rasowy - ten nie ma jednak rodowodu - przekazuje Polsat News.
Prokuratura postawiła już Natalii Kozdrowskiej zarzut kradzieży zwierzęcia, teraz kobiecie grozi pięć lat pozbawienia wolności. Bez znaczenia okazało się to, że chciała pomóc, szukała kontaktu z właścicielem, kontaktowała się ze schroniskiem. Prokurator odrzucił też wniosek o powołanie biegłego, który ustaliłby, czy zwierzę jest rasowe.
Jak informuje kobieta, podczas przesłuchania policja starała się, aby ta przyznała się do winy. Obecnie kot znajduje się już u prawowitej właścicielki. - Kot zawsze przychodził, aż ta pani go zabrała. Moim zdaniem zrobiła to celowo, chciała go ukraść. Ale mi zależało, tylko żeby kot wrócił do domu, więc nie zależy mi, żeby ciągać ją po sądach. Tylko sprawy nie mogę wycofać, bo to już nie ode mnie zależy, to już idzie z urzędu - tłumaczy właścicielka kota.
Aktualnie Natalia Kozdrowska musi udowodnić przed sądem, że nie chciała ukraść kota, a jedynie mu pomóc. Niezbędne będzie również udowodnienie, że zwierzę nie jest warte tyle, ile zadeklarowała jego właścicielka.
Według kodeksu karnego zgodnie z art. 278 par. 1 osoba, która zabiera w celu przywłaszczenia cudzą rzecz ruchomą, podlega karze pozbawienia wolności od trzech miesięcy do lat pięciu. Według art. 278 par. 3 w wypadku mniejszej wagi sprawca podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku. Natomiast par. 4 przewiduje, że jeżeli kradzież popełniono na szkodę osoby najbliższej, ściganie następuje na wniosek pokrzywdzonego.