W zeszłą środę, 4 maja, rozpoczęły się egzaminy maturalne. Niemal od razu pojawiły się informacje o możliwych przeciekach, ponieważ już kilkanaście godzin wcześniej użytkownicy Google mieli wyszukiwać nietypowe frazy.
Z kolei w czasie matury z języka angielskiego na poziomie rozszerzonym na adres sekretariatu Centralnej Komisji Egzaminacyjnej napłynęła wiadomość ze zrzutami z ekranu z rozmowy prywatnej na zamkniętej grupie internetowej. Jak się okazało, ktoś wysłał na grupę zdjęcia całych stron arkusza maturalnego, do którego przystąpili uczniowie. Były to wydrukowane już karty i sfotografowane strona po stronie.
Więcej wiadomości na stronie głównej Gazeta.pl
Marcin Smolik, dyrektor CKE w rozmowie z wrocławską "Gazetą Wyborczą" przekazał, że do instytucji wpłynęły dwa zgłoszenia dot. przecieków i w obu przypadkach została zawiadomiona prokuratura. - Pierwsze dotyczyło języka angielskiego na poziomie podstawowym. Tuż przed rozpoczęciem egzaminu na Twitterze opublikowane zostało zdjęcie fragmentu arkusza maturalnego z zadaniem otwartym - powiedział. - Otrzymaliśmy również zrzuty ekranu z zamkniętej grupy na Messengerze, na której pojawiły się zdjęcia tekstu i trzech zadań zamkniętych arkusza z języka angielskiego na poziomie rozszerzonym - dodał.
Smolik zapytany został także o możliwe przyczyny tegorocznych przecieków. - Pojawiły się w momencie, gdy arkusze były już w szkołach. Nie mam więc wątpliwości, że któryś z dyrektorów po prostu niezgodnie z prawem otworzył pakiet, rozerwał banderole, którymi zabezpieczony jest arkusz, i sam go sfotografował lub przekazał go do sfotografowania zdającym - stwierdził. Czy maturzyści mogą się więc obawiać tego, że ich egzaminy zostaną unieważnione? Dyrektor CKE przekazał "Wyborczej", że w tym roku stało się tak w przypadku czterech uczniów, którzy wraz z arkuszem sfotografowali swój numer PESEL. - Osobom, które miały wgląd w arkusz przed maturą, z przyjemnością unieważnię egzamin - zapowiedział.