W poniedziałek na cmentarzem żołnierzy radzieckich w Gdańsku zgromadziła się grupa osób, sprzeciwiająca się rosyjskiej agresji w Ukrainie. Wśród nich była posłanka Lewicy Beata Maciejewska.
Wcześniej wizytę na cmentarzu i złożenie kwiatów zapowiedział konsul generalny Federacji Rosyjskiej Siergiej Siemionow. Tuż przed południem doszło tam do przepychanek.
Na wideo zamieszczonym przez posłankę Maciejewską widzimy mężczyznę z wiązanką, który przeciska się przez tłum protestujących i wchodzi na cmentarz. Posłanka Lewicy idzie za nim. - Wie pan, że pan nie powinien tego robić? Czy pan wie, że pan próbuje na gdańskiej ziemi usprawiedliwiać barbarzyńskie czyny Putina? Kim pan jest? Bandytą? - mówi do niego Maciejewska. - Czy pan wie, co dzisiaj dzieje się na Ukrainie? Widziałeś Buczę? Widziałeś Mariupol? - pyta.
Mężczyzna przedstawia się jako Jacek Lampart. Jak przekonuje, na cmentarz przychodzi co roku i będzie przychodził dalej. - Tutaj leżą Ukraińcy, Rosjanie, Białorusini, wszelka nacja - mówi. Posłanka Lewicy powtarza pytania, czy mężczyzna "reprezentuje Putina", tłum wokół skanduje: "mordercy", "ubijcy", "wstyd i hańba".
Klaudiusz Slezak, reporter Radia Nowy Świat, zwrócił na Twitterze uwagę, że Lampart - zgodnie z informacjami na stronie internetowej - miał należeć do pomorskich struktur Lewicy. Z zamieszczonego przez dziennikarza zrzutu ekranu wynika, że zasiadał w radzie wojewódzkiej partii. Na drugi dzień Lampart już nie figurował na stronie.
O poniedziałkowe zajścia pytamy Beatę Maciejewską. - Udałam się na cmentarz Armii Czerwonej, ponieważ poprzedniego dnia pojawiła się informacja, że konsul Federacji Rosyjskiej będzie chciał złożyć kwiaty. Miałam ze sobą tabliczki z napisem "Solidarni z Ukrainą". Nie spodziewałam się, że przed cmentarzem i na nim dojdzie do przepychanek i na pewno nie było to moim celem. Uznałam po prostu, że to nie jest właściwe, aby reprezentant putinowskiego państwa, a także osoby, które wspierają to państwo, celebrowały w Gdańsku swoje święto - relacjonuje Gazeta.pl Beata Maciejewska. - Razem ze mną była grupa innych osób, które przyszły zaprotestować samodzielnie. W pewnym momencie pewien mężczyzna, jak później się okazało, był to pan Jacek Lampart, odsunął mnie od bramki przed cmentarzem - przyznaje.
Z relacji posłanki wynika, że strona internetowa Lewicy zawierała nieaktualne informacje. - Z tego, co wiem, Jacek Lampart mniej więcej od początku tego roku nie jest już w SLD i nie należy do struktur Lewicy na Pomorzu. Ja nie znałam tego pana, nigdy wcześniej nasze drogi się nie przecięły. Sądzę, że informacje na stronie internetowej nie były zaktualizowane - wyjaśnia posłanka.
Awantura na cmentarzu miała ciąg dalszy, gdy pojawił się na nim konsul Siemionow. Posłanka Maciejewska próbowała zagrodzić mu dostęp do płyty upamiętniającą żołnierzy. Doszło do przepychanek.
- Nie wstyd ci? - pytała posłanka.
- Wynocha stąd - odpowiadał dyplomata.
Na samym cmentarzu w chwili zajścia nie było policji. Jak relacjonuje portal naszemiasto.pl, "kilku nieumundurowanych policjantów na samym cmentarzu przyglądało się incydentowi z pewnej odległości". - Na miejscu takie decyzje i taka taktyka działań została podjęta, aby nie eskalować konfliktu, a także z uwagi na charakter miejsca, w którym doszło do wydarzenia - przekazała portalowi Magdalena Ciska z komendy miejskiej gdańskiej policji. - Podczas tego wydarzenia doszło do zakłócenia porządku publicznego. Grupa osób, która zakłóciła ten porządek, została przez funkcjonariuszy wylegitymowana. Na miejscu technik kryminalistyki rejestrował to wydarzenie. Policjanci będą analizować ten materiał filmowy i podejmować dalsze decyzje w tej sprawie - dodała.