Do oblania Siergieja Andriejewa czerwoną cieczą, która miała symbolizować krew, przyznała się ukraińska dziennikarka Iryna Zemliana. - Uniemożliwiliśmy Rosjanom złożenie kwiatów pod Cmentarzem-Mauzoleum Żołnierzy Radzieckich w Warszawie. My, ukraińscy aktywiści, przynieśliśmy ze sobą sztuczną krew. Rozlaliśmy ją na siebie. Podeszliśmy do ambasadora i rozerwaliśmy kolejne worki ze sztuczną krwią. Spadła na ambasadora i jego asystenta. Odeszli zhańbieni, kiedy my krzyczeliśmy "faszyści". Po prostu odjechali, nie pozwoliliśmy im złożyć kwiatów - relacjonowała w poniedziałek.
Więcej informacji ze świata i kraju znajdziesz na stronie głównej portalu Gazeta.pl.
Iryna Zemliana ma 34 lata. Była aktywną uczestniczką protestów Euromajdanu rozpoczętych w 2013 r. przeciwko Wiktorowi Janukowyczowi. Do dnia ataku Rosji na Ukrainę, 24 lutego pracowała w kijowskim Instytucie Masowej Informacji. Była sekretarzem Komisji Etyki Dziennikarskiej - możemy przeczytać na portalu Ukraińska Pravda. Teraz w Polsce wspiera tych, którzy zostali w kraju.
Jak powiedziała Iryna Zemliana portalowi Wirtualnemedia.pl, atak na dyplomatę to przypadek. Dziennikarka z innymi protestującymi na Cmentarzu Żołnierzy Radzieckich oblewali się sztuczną krwią. W pewnym momencie, podczas rozrywania kolejnego worka z płynem, ciecz trafiła także na twarz i garnitur Siergieja Andriejewa. - Nie zrobiłam niczego złego, oblałam się czerwoną farbą, a ambasador po prostu stał za blisko i na niego też poleciało. Teraz dostaję groźby od setek Rosjan, na wszystkich portalach społecznościowych - stwierdziła Iryna Zemliana - Przypadkowo został trochę trafiony - dodała.
Jak pisaliśmy w Gazeta.pl, do zdarzenia doszło w poniedziałek 9 maja w dniu, w którym Rosja hucznie obchodzi Dzień Zwycięstwa w II wojnie światowej. Rosyjski ambasador Siergiej Andriejew próbował z tej okazji złożyć kwiaty pod Cmentarzem-Mauzoleum Żołnierzy Radzieckich w Warszawie. Ambasadora Federacji Rosyjskiej przywitały banery: "Zbrodnie wojenne w Mariupolu i Buczy. Tysiące zabitych cywilów", "Putin jest zbrodniarzem wojennym", "Ratujcie Mariupol, ratujcie Azowstal" czy "Jesteście twarzą nazizmu". Dyplomaci próbowali ominąć demonstrację, jednak protestujący im nie pozwolili i oblali ich czerwoną farbą. Ponadto ambasadorowi Rosji w Polsce Siergiejowi Andriejewowi został wyrwany wieniec, którego złożyć nie zdołał.
W Porannej Rozmowie Gazeta.pl Aleksander Kwaśniewski stwierdził, że zachowanie demonstrantów było błędem.
- Obowiązkiem policji było zapewnienie ambasadorowi wejścia na cmentarz, złożenia wieńca i wyjścia - powiedział b. prezydent. - My możemy mieć jak najbardziej krytyczny stosunek do Rosji, Putina i jego przedstawicieli, ale są pewne reguły, które nas obowiązują - mówił i zwrócił uwagę na reguły wynikające z Konwencji genewskiej.
- My po prostu musimy być cywilizowanym partnerem w tych relacjach - dodał. - Wczoraj został popełniony błąd i będziemy mieli tego konsekwencje jako Polska, ale przede wszystkim polski personel dyplomatyczny i ambasador w Moskwie. On dzisiaj nie może być pewny swojego bezpieczeństwa w żadnej chwili. Myślę o bezpieczeństwie fizycznym - wyjaśnił Aleksander Kwaśniewski.
- Przecież ambasador Polski w Moskwie nie dysponuje jakimiś niebywałymi siłami ochronnymi i każde wyjście na zewnątrz, czy wyjazd na zewnątrz może być spotkaniem z nieznanymi sprawcami. Rosja ma tutaj duże doświadczenie. To narażanie jego i całej ekipy w polskiej ambasadzie w Moskwie na niepotrzebne ryzyko - podkreślał.
Piotr Müller w poniedziałek 9 maja na briefingu przed kancelarią premiera powiedział, że rosyjska ambasada została poinformowana o możliwym niebezpieczeństwie. Jak twierdzi, została skierowana nota, "wskazująca na ryzyka związane z tym, że przedstawiciel państwa, które prowadzi wojnę najeźdźczą, które realizuje politykę ludobójstwa na terenie Ukrainy, będzie składał publicznie kwiaty w tym dniu i że to rodzi ryzyka, które mogą spotkać się, choćby z protestami opinii publicznej". Rzecznik dodał, że zgłaszała to zarówno strona rządząca, jak i przedstawiciele opozycji.
Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina.