Nie żyje były ksiądz Jarosław P. Zmarł pod koniec kwietnia w rodzinnym Pucku (woj. pomorskie) - informuje Onet, który potwierdził informację w dwóch niezależnych od siebie źródłach.Ksiądz został oskarżony o gwałt i molestowanie Mariusza Milewskiego w latach 2000-2009 w miejscowości Ostrowite w województwie kujawsko-pomorskim na terenie kurii toruńskiej. Oprawca pokazywał również poszkodowanemu filmy pornograficzne. Groził, by o niczym nie mówił rodzicom.
Więcej informacji ze świata i kraju znajdziesz na stronie głównej portalu Gazeta.pl.
Sąd Diecezji Toruńskiej w postępowaniu kanonicznym w 2015 roku oczyścił z zarzutów księdza. Natomiast Sąd Karny w Nowym Mieście Lubawskim uznał go za winnego i skazał na 3 lata bezwzględnego pozbawienia wolności oraz zakazał zajmowania jakichkolwiek stanowisk związanych z wychowaniem, edukacją i opieką nad małoletnimi przez okres 10 lat. W 2017 roku wyrok się uprawomocnił. W 2019 roku Sąd Najwyższy odrzucił wniosek Jarosława P. o kasację.
W 2019 roku Jarosław P. został przeniesiony do stanu świeckiego i utracił stan duchowny. Zakład karny opuścił przed kilkoma miesiącami.
"Zaczęło się mniej więcej w 2000 r., miałem 9 lat. Moja siostra przygotowywała się do pierwszej komunii, a ja miałem odebrać coś z plebanii. Poza księdzem nie było tam nikogo. Najpierw chwilę rozmawialiśmy, potem ksiądz kazał mi iść do toalety. 'Nie masz w domu łazienki, idź się wykąp', tak powiedział. Po kilku minutach wszedł, zaczął mnie dotykać i myć. [… Na koniec, jak gdyby nigdy nic, powiedział, że mam się ubrać. Zabronił mówić o tym, co się stało. Dał parę katolickich gazetek" - opisywał Milewski w rozmowie z "Gazetą Wyborczą". Opowiadał też: "Moja rodzina nie była książkowa, tak naprawdę była niewydolna pod każdym względem. Ojciec pił. Ksiądz wybrał akurat mnie, bo wiedział, że jeżeli pójdę z tym do rodziców, czy powiem o tym w szkole, to i tak nikt mi nie uwierzy."
Po dziewięciu latach wykorzystywania, w listopadzie 2012 roku, postanowił opowiedzieć o swojej krzywdzie biskupowi toruńskiemu Andrzejowi Suskiemu. Ten jednak nie zawiadomił o sprawie prokuratury, a sąd biskupi, który został powołany w tej sprawie po zgłoszeniu, uniewinnił Jarosława P. "Ksiądz został uniewinniony, jak napisano w wyroku: 'W imię Pańskie. Amen'" - opisywali dziennikarze "Wyborczej", którzy dotarli do akt sprawy.
Obecnie Milewski korzysta z pomocy psychologa. Pieniądze na ten cel udało się zdobyć dzięki zbiórce internautów. Mężczyzna jest w trakcie procesu cywilnego o zadośćuczynienie od Kościoła.
- Po wyroku sądu na początku myślałem, że jeżeli ludzie zobaczą, że ten ksiądz został skazany i siedzi w więzieniu, to może zaczną zmieniać podejście do mojej osoby, ale niestety. Zarzucają mi kłamstwo, to, że chcę wyciągnąć pieniądze od Kościoła. Nie patrzą na to, co mi się działo, jak ja to przeżywałem i z czym do tej pory muszę żyć, tylko patrzą na pieniądze. Nie ma na świecie sumy, która by zwróciła te stracone lata i zniszczoną psychikę. I tak są ludzie, którzy wierzą księdzu, że był niewinny - mówił przed rokiem w rozmowie z "Superwizjerem".
Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina.