Do wstrząsu w kopalni Zofiówka doszło w sobotę 23 kwietnia około godziny 3:40 nad ranem. W rejonie zdarzenia przebywało wówczas 52 pracowników, 42 udało się wyjść o własnych siłach. We wtorek 26 kwietnia odnaleziono ciała wszystkich dziesięciu poszukiwanych górników. Jak poinformował w środę dyrektor ds. pracy kopalni Marcin Gołębiowski, większość z nich miała mniej niż 40 lat.
Więcej aktualnych wiadomości z kraju znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Jak przekazał Gołębiowski podczas środowej konferencji, siedmiu z mężczyzn było pracownikami Jastrzębskiej Spółki Węglowej, trzech natomiast współpracowało z zewnętrzną firmą. - Górnicy mieli od 30 do 51 lat, razem osierocili 18 dzieci - powiedział, jak cytuje "Dziennik Zachodni", i dodał, że nie wszystkich od razu udało się zidentyfikować. - W trzech przypadkach identyfikacja będzie możliwa na podstawie badań porównawczych DNA pobranych od członków rodzin - wyjaśnił.
Decyzją Wojewody Śląskiego w czwartek 28 kwietnia na Śląsku obowiązywać będzie żałoba.
Prezes Wyższego Urzędu Górniczego powołał komisję do zbadania przyczyn i okoliczności wypadków w kopalni Zofiówka. Komisja będzie pracowała pod przewodnictwem dyrektora Departamentu Górnictwa WUG Zbigniewa Rawickiego. W jej skład weszli eksperci, specjaliści i naukowcy m.in. z Akademii Górniczo-Hutniczej im. Stanisława Staszica w Krakowie, Politechniki Śląskiej i Głównego Instytutu Górnictwa.
Do głównych zadań Komisji będzie należało m.in.: określenie mechanizmu wstrząsu wysokoenergetycznego w Jastrzębskiej Spółce Węglowej S.A. KWK "Borynia-Zofiówka" Ruch "Zofiówka" w Jastrzębiu-Zdroju z 23 kwietnia oraz jego przyczyn; analiza zagrożenia metanowego w kontekście tąpnięcia; przygotowanie opinii w zakresie wpływu prowadzonych robót na sejsmiczność w rejonie zaistniałego zdarzenia oraz możliwości dalszego prowadzenia ruchu zakładu górniczego w tym rejonie, a także ocena akcji ratowniczej.
Trzy dni wcześniej doszło do wybuchów metanu w pobliskiej kopalni Pniówek. Dotąd potwierdzono śmierć ośmiu osób - cztery zginęły w kopalni, a kolejne cztery zmarły w szpitalu. Siedmiu osób wciąż nie odnaleziono