"Najpierw pierwszy wybuch po północy doprowadził do zawalenia części chodników i prawdopodobnie do pierwszego zgonu. Ratownicy poszli na pomoc uwięzionym osobom, ale ok. godz. 3 w nocy nastąpił kolejny wybuch, który odciął kilku ratowników" - mówił Mateusz Morawiecki, cytowany przez Kancelarię Premiera na Twitterze.
Około piętnastu minut po północy w kopalni Pniówek na Śląsku doszło do zapalenia metanu i wybuchów. Przy ścianie wydobywczej pracowało wówczas 42 górników. Pięć osób nie żyje, a sześciu górników wciąż jest uwięzionych pod ziemią. Jak podaje Onet, obecnie ratownicy górniczy budują tamy przeciwwybuchowe. Na miejscu obecnych jest też 13 zastępów strażaków. W sztabie akcji są przedstawiciele zarządu Jastrzębskiej Spółki Węglowej oraz Wyższego i Okręgowego Urzędu Górniczego.
- Dzisiaj od nocy pracuje cały czas sztab pod kierunkiem specjalistów z tej dziedziny ze specjalistami ratownikami. Wiemy już, że ofiarą tej akcji ratunkowej padł ratownik i możliwe, że innych życie też jest zagrożone - mówił premier Mateusz Morawiecki.
- Słowa grzęzną w gardle, bo wiemy już, że pięć osób nie żyje, siedem jest jeszcze uwięzionych w chodnikach kopalni, a do tego ponad 20 osób jest w szpitalu z ciężkimi poparzeniami - informował premier (według najnowszych informacji TVN24 poszukiwanych jest już sześć, a nie siedem osób). Mają one osiągać nawet do 50 proc. poparzeń ciała. W większości rannymi są młodzi mężczyźni - informuje TVN24.
Przeczytaj więcej najnowszych informacji na stronie głównej Gazeta.pl.
- Ta straszna tragedia pokazuje, że praca górnika to nie tylko wielki trud, ale również ogromne ryzyko. Myślmy o tym, gdyż górnicy pracują od dekad dla nas wszystkich, dla Polaków - mówił Mateusz Morawiecki. Dodał również, że myślami jest z rodzinami ofiar i tych górników, którzy wciąż znajdują się pod ziemią.
Premier Mateusz Morawiecki ma spotkać się z rannymi górnikami, których udało się wydostać spod ziemi i obecnie przebywają w szpitalu.
Jak informuje "Wprost", zgodnie z informacjami od dwóch informatorów, w ostatnim tygodniu czujniki metanu w Pniówku kilkukrotnie miały wykazywać podwyższone stężenia. "W kopalni o tak dużym zagrożeniu metanowym (czwarta, najwyższa kategoria) nie jest to sytuacja, która nie może się wydarzyć" - podaje gazeta.
Sławomir Starzyński, rzecznik Jastrzębskiej Spółki Węglowej w rozmowie z "Wprost" stwierdził, że nie ma żadnych informacji na ten temat. - Będziemy to sprawdzać - zadeklarował.
Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina.