Więcej na temat kryzysu humanitarnego na granicy z Białorusią znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Na granicy polsko-białoruskiej powstaje mur, który ma uniemożliwić przedostanie się do naszego kraju osobom uciekającym przed wojną m.in w Syrii. Chociaż Straż Graniczna informuje, że postępy w budowie idą zgodnie z planem, to przyznaje też, że ostatnio doszło do zniszczenia części konstrukcji. Rzeczniczka SG Anna Michalska stwierdziła, że prawdopodobnie odpowiadają za to służby białoruskie.
- Dzisiaj w nocy na odcinku placówki w Czeremsze zostały zniszczone elementy konstrukcyjne bariery - przekazała Michalska w środę. Zniszczone zostały tak zwane "koszyczki" w palach fundamentowych. To w nich umieszczane są słupy bariery.
Bariera ma przebiegać wzdłuż 186 kilometrów granicy i mierzyć 5,5 metra. To sposób na powstrzymanie ludzi, którzy uciekają przed wojną i zdaniem polskich władz miały przekraczać granicę nielegalnie lub być "wykorzystywane" przez służby białoruskie do wywoływania napięcia.
Rzeczniczka Straży Granicznej poinformowała też, że wcześniej doszło też do zniszczenia maszyn na terenie budowy zapory. Straty to głównie wybite szyby i wgniecenia, prawdopodobnie od obrzucenia kamieniami.
- To nie są kamyczki znalezione w lesie, ale elementy kostek brukowych z granitu - zauważyła Michalska.
Łączny koszt tych zniszczeń to około 30 tys. złotych. To suma z kilku podobnych incydentów.
Pytana o to, kto odpowiada za te zniszczenia, rzeczniczka wskazała na służby białoruskie.
- To świadczy o tym, że służby białoruskie rzeczywiście widzą, że to może być trwała przeszkoda. Liczą się z tym, że to sensowna próba zatrzymania nielegalnej migracji, stąd te utrudnienia - oceniła Michalska.
W tej chwili pracę nad barierą są ukończone w 60 proc. - jak oceniła Straż Graniczna. Poza zaporą powstają też zabezpieczenia elektroniczne. To czujniki ruchu i kamery, umieszczone na jeszcze większym obrzarze - wzdłuż 202 kilometrów granicy. Inwestycja pochłonie 1,6 miliarda złotych.