Uniwersytet Warszawski. Profesor i znany językoznawca oskarżany o molestowanie. "Przyciskał do ściany, dotykał"

Ofiar znanego profesora Uniwersytetu Warszawskiego i językoznawcy może być nawet kilkadziesiąt, a pierwsze przypadki molestowania miały się wydarzyć już 30 lat temu. Ostatnie - w 2020 roku. O sprawie zawiadomiono prokuraturę. - Jedna z kobiet opowiada, że zamknął ją po posiedzeniu na wydziale w sali, zgasił światło i się na nią rzucił. Inne przyciskał do ściany, całował po szyi, napierał na nie ciałem. Sadzał sobie na kolanach, dotykał w miejsca intymne. Molestowania doświadczały zwykle seminarzystki przygotowujące prace magisterskie lub doktoraty - opowiadała autorka reportażu o sprawie.

Jak poinformowała "Gazeta Wyborcza", w 2021 roku jedna ze studentek znanego językoznawcy i profesora Wydziału Polonistyki UW oraz byłego honorowego przewodniczącego Rady Języka Polskiego, zwróciła się o pomoc do komisji ds. przeciwdziałania dyskryminacji na Uniwersytecie Warszawskim.  "Profesor przez lata był osobą medialną, jako propagator kultury języka brał udział w licznych audycjach radiowych i telewizyjnych, publikował m.in. w "Gazecie Wyborczej"" - czytamy w "GW". Początkowo komisja miała dotrzeć do siedmiu ofiar, ale z czasem zaczęły się zgłaszać kolejne.

Profesor i znany językoznawca oskarżany przez studentki o molestowanie. UW zawiadamia prokuraturę

Według ustaleń komisji, która potwierdziła zasadność oskarżeń, profesor miał od trzech dekad molestować seksualnie kobiety na Wydziale Polonistyki. Wśród niewłaściwych zachowań "GW" wymienia m.in. wkładanie ręki pod bluzkę, przyciskanie do ściany, całowanie, onanizowanie się, zwracanie się do studentek i doktorantek "kotku" i "kochanie". Początkowo władze wydziału odsunęły profesora od pracy - przeszedł on na emeryturę. 

Huczy o tym cały polonistyczny świat. Na Uniwersytecie Warszawskim specjalna komisja badała tę sprawę. Nie ma żadnych wątpliwości, zarzuty się potwierdziły. Rektor UW dostał raport komisji już w styczniu, odsunął profesora od zajęć. I nastała cisza. Profesor po prostu ma przejść na emeryturę z końcem marca. Tak jakby nic się nie stało. Boję się, że jeżeli sprawa nie zostanie nagłośniona, to on w przyszłości będzie jeszcze odbierać doktoraty honoris causa 

- powiedziała w rozmowie z "GW" osoba związana z polonistyką. 

W oświadczeniu rzeczniczki UW dr Anny Modzelewskiej wskazano początkowo: "Komisja rektorska ds. przeciwdziałania dyskryminacji uznała złożoną skargę za wiarygodną. Opinia została wydana 17 stycznia 2022 roku. Umowa o pracę została rozwiązana. Rektor zwolnił pracownika z obowiązku świadczenia pracy, odsuwając go od prowadzenia zajęć dydaktycznych".

W ostatnich dniach ukazał się też drugi reportaż na temat molestowania na Wydziale Polonistyki UW - w "Tygodniku Powszechnym". Jak wskazano, bohaterkami tekstu są byłe studentki wydziału, niektóre z rozmówczyń to też wykładowczynie na Wydziale Polonistyki i innych wydziałach. "Kilka osób nie skończyło swoich prac doktorskich. Niektóre z kobiet przyznają, że są po wieloletniej terapii, inne w trakcie leczenia. Część kobiet dzieli się wątpliwościami: obwiniają siebie, obawiają się reakcji środowiska i tego, czy ktoś im uwierzy" - czytamy w nim.

Jedna z bohaterek reportażu opisuje: "Pojechaliśmy z dwiema innymi doktorantkami na konferencję naukową. Po obradach i kolacji poszłam do swojego pokoju, który dzieliłam ze studentką z innego uniwersytetu. Profesor wyszedł za mną, dogonił mnie na schodach. Chciał, żebym poszła z nim do jego pokoju. Powiedziałam, że nie chcę. Złapał mnie za przegub ręki, zaczął ciągnąć. Opierałam się. Wszystko działo się na klatce schodowej, więc bałam się, że ktoś zobaczy, jak się szarpię z profesorem".

Poszkodowane relacjonują, że do napadów dochodziło na terenie wydziału, w gabinecie profesora: "Przypartą do drzwi kobietę blokował rękami. Przywierał ciałem, wciskał się biodrami w miednicę. Łapczywie obcałowywał szyję, wkładał język do ust. Gdy ktoś nagle chciał wejść, mógł wytłumaczyć, że właśnie podawał płaszcz, bo obok drzwi stał wieszak".

Cały reportaż "Tygodnika Powszechnego" można przeczytać TUTAJ.

Pytałam wykładowczyń, jak to możliwe, że molestowanie na uczelni trwało tyle lat. Mówiły, że językoznawca wprawdzie miał "lepkie rączki", ale traktowały go z przymrużeniem oka, bo nie miały świadomości, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami. A tam przyciskał studentki do ściany, całował, dotykał w miejsca intymne

- powiedziała w rozmowie z "Wysokimi Obcasami" Anna Goc, dziennikarka "Tygodnika Powszechnego" i autorka reportażu. -  Z relacji kobiet wynika, że profesor wypytywał o ich partnerów, zwracał się do nich „kotku", „kochanie". Jedna z kobiet opowiada, że zamknął ją po posiedzeniu na wydziale w sali, zgasił światło i się na nią rzucił. Inne przyciskał do ściany, całował po szyi, napierał na nie ciałem. Sadzał sobie na kolanach, dotykał w miejsca intymne. Molestowania doświadczały zwykle seminarzystki przygotowujące prace magisterskie lub doktoraty. Te, które go u niego pisały, często były „wybrane", tworzył sobie grupę studentek  (...) Zapalnikiem, który popchnął rozmówczynie do opowiedzenia swoich historii, był fakt, że rektor już 17 stycznia miał w ręku opinię komisji, która uznała złożoną skargę za wiarygodną. Kobiety czekały na jego reakcję prawie dwa miesiące i nic. A jak mówiła mec. Karolina Kędziora, która reprezentuje poszkodowane, były podstawy do jego dyscyplinarnego zwolnienia - dodała.

W środę 23 marca rzeczniczka UW przekazała, że zawiadomienie do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa w tej sprawie złożył rektor UW prof. Alojzy Nowak. Jak dodała, uczelnia bierze na siebie "środowiskową odpowiedzialność". Oświadczenia wydali też dziekan i Rada Wydziału Polonistyki UW. 

Nie mogąc przesądzić o prawnej winie osoby oskarżanej, dajemy pełną wiarę świadectwom ofiar. Milczenie ze strony Wydziału do momentu upublicznienia tej sprawy w żaden sposób nie wynikało z chęci jej ukrycia, lecz wyłącznie ze względu na obowiązujące nas uniwersyteckie procedury. Wspieraliśmy, wspieramy i będziemy wspierać wszystkie ofiary molestowania seksualnego. Jednocześnie bierzemy na siebie środowiskową odpowiedzialność za oburzające i haniebne zachowania osób związanych z naszym Wydziałem

- wskazano.

Zobacz wideo

"Chcemy, aby nie dało się już odwrócić od tego wzroku"

W piątek 25 marca studenci Uniwersytetu Warszawskiego organizują demonstrację solidarnościową, by wyrazić swoje wsparcie dla dotkniętych przemocą na Wydziale Polonistyki. Organizatorzy zachęcają ofiary do przesłania swoich wyznań, które zostaną przeczytane, anonimowo, przed bramą Kampusu Głównego UW. "Chcemy, aby nie dało się już odwrócić od tego wzroku i udawać, że nic się nie dzieje. Bez żadnego domniemania niewinności oprawców: my wierzymy w niewinność ofiar" - piszą na stronie wydarzenia. 

"Były przewodniczący Rady Języka Polskiego oskarżony przez byłe studentki i doktorantki o molestowanie nie odebrał od nas telefonu, nie odpisał na SMS, nie odpowiedział na szczegółowe pytania wysłane e-mailem" - podaje "GW".

Pomóż Ukrainie, przyłącz się do zbiórki. Pieniądze wpłacisz na stronie pcpm.org.pl/ukraina.

Więcej o: