Tragiczna sytuacja na Torwarze. Brakuje leków i środków czystości. O krok od wybuchu epidemii

Joanna Niewczas, liderka wolontariuszy na warszawskim Torwarze, zaapelowała do wojewody z prośbą o pomoc. Brakuje pieniędzy na podstawowe środki potrzebne dla uchodźców, takie jak leki, środki higieny osobistej czy jedzenie. Wolontariusze muszą za niektóre rzeczy płacić z własnej kieszeni lub zdawać się na firmy, które dostarczą im potrzebne rzeczy za darmo.

Hala COS Torwar przy ul. Łazienkowskiej jest jednym z punktów noclegowych dla uchodźców z Ukrainy, które znajdują się pod kontrolą Mazowieckiego Urzędu Wojewódzkiego. Z relacji wolontariuszy wynika jednak, że koordynowanie pomocy w tym miejscu spadło w większości na ich barki. 

Apel do urzędu i państwa

"Żarty się skończyły, wojewoda tylko udziela wywiadów, jak wszystko jest pod kontrolą, a my wolontariusze jesteśmy już na skraju wytrzymałości fizycznej i psychicznej" - napisała na Linkedinie koordynatorka wolontariuszy na warszawskim Torwarze, Joanna Niewczas. Następnie wymieniła listę niedociągnięć i pilnych potrzeb, które bez pomocy ze strony urzędu lub państwa, będą się tylko mnożyć. 

Przede wszystkim brakuje pieniędzy na spełnienie podstawowych potrzeb. "Lekarze wypisują recepty, wolontariusze z własnych środków kupują leki, ratując życie potrzebujących (insulina, chemia, etc.)" - napisała koordynatorka. W kolejnym punkcie dodała: "wolontariusze odpowiadają za organizację kilku tysięcy posiłków dziennie, obdzwaniając restauracje i prosząc o dary. Nie jesteśmy w stanie zapewnić posiłków dla uchodźców przy takiej liczbie osób".

W strefie gastronomicznej znajdują się osoby bez doświadczenia, a zasady BHP nie są przestrzegane. Nie zostały dostarczone podstawowe środki ochrony sanitarnej ani środki higieny osobistej, nie ma nawet klapek pod prysznic, pod który wchodzi kilkaset osób. Wśród uchodźców pojawiają się już przypadki grzybicy.

Występują też przypadki zakażenia koronawirusem. Wojewoda nie dostarczył żadnych środków ochrony sanitarnej i nie jest przestrzegany reżim sanitarny.  

Zobacz wideo

Wolontariusze - według relacji Niewczas - pracują po 20 godzin dziennie, bez wsparcia ze strony organizacji pozarządowych czy urzędu, z którego jest dostępna tylko jedna osoba na zmianie, bez wiedzy na temat zarządzania kryzysowego i bez możliwości podejmowania decyzji.

"Ignorowanie powyższych punktów spowoduje wybuch epidemii na Torwarze oraz bardzo poważne braki w dostępności żywności i środków chemicznych/higienicznych" - podsumowała koordynatorka.

W kolejnym poście Niewczas dodała, że jest to przede wszystkim prośba o pomoc ze strony państwa, w tym środki finansowe i przejęcie koordynacji, a nie o dary.

"Ten apel jest o odciążenie wolontariuszy i zdjęcie z nas odpowiedzialności, bo my już nie dajemy rady!" - napisała.

Więcej o: