W Porannej Rozmowie Gazeta.pl gośćmi Łukasza Rogojsza byli dyrektor Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych dr Sławomir Dębski i wolontariusz Antuan Becker. Z pierwszym z nich rozmawialiśmy o tym, co chce osiągnąć Władimir Putin i czy jest ktoś, kto mógłby wpłynąć na prezydenta Rosji. Zapytaliśmy również, jak skuteczna jest polityka Zachodu wobec wojny w Ukrainie, a także o to, czy dyplomacja może jeszcze coś zdziałać w tym konflikcie. Drugi gość opowiedział nam o oddolnej organizacji pomocy dla uchodźców, m.in. o tym, co jest dziś wyzwaniem oraz co się dzieje na przejściach granicznych.
Łukasz Rogojsz przypomniał na wstępie słowa Witalija Kliczki, mera Kijowa, który powiedział: - Bronimy nie tylko Ukrainy, ale też Polski, Polska będzie kolejnym krajem, który spotka się z agresją Putina. Nie wiemy, gdzie skończy się plan Putina.
Dr Dębski pytany, czy można już jakoś oszacować plan prezydenta Rosji, stwierdził, że "gdyby nie udało się powstrzymać Putina w Ukrainie, to nastąpi sytuacja, w której "Europa stale będzie musiała się liczyć z ryzykiem radykalnej eskalacji". - Właśnie dlatego takie znaczenie ma walka, którą prowadzą Ukraińcy, za co płacą dużą cenę. Myślę, że na świecie jest świadomość, o jaką stawkę toczy się gra. [...] Bo jeśli Putinowi uda się zwyciężyć i osiągnąć korzyści z łamania prawa międzynarodowego, to zachęci wszystkich, bo pokaże, że można znowu używać wojny jako instrumentu polityki. [...] Dlatego świat jest tak zmobilizowany, by mu [Putinowi - red.] na to nie pozwolić - mówił.
- Putin zaatakował 40-milionową Ukrainę, a nie raptem 7-milionowe państwa bałtyckie. Byłoby mu dużo łatwiej je zająć, znacznie trudniej byłoby im się obronić. Dlaczego w takim razie zaatakował Ukrainę? Bo nie była członkiem NATO, więc mógł uniknąć wojny z USA i wszystkimi ich sojusznikami - zauważył gość Łukasza Rogojsza.
Prowadzący zwrócił uwagę, że państwa bałtyckie zdołały wyrwać się spod presji Kremla, a Ukraina była dopiero w trakcie tego wyrywania się, ale była też już bliska osiągnięcia tego celu, co nie podobało się Putinowi.
- Można powiedzieć, że Ukraińcy przespali historyczne okno możliwości. Udało się to państwom bałtyckim, gdzie elity były bardzo zdeterminowane, społeczeństwo było zdeterminowane, by wejść do NATO i UE, uciec ze strefy zagrożenia, ale Ukrainie się nie udało - powiedział dr Dębski. Podkreślił, że to efekt szantażu i retoryki, jaką stosował Władimir Putin. - Stosował ją skutecznie, bo przeraził społeczeństwa zachodnioeuropejskie. Swoją agresywną postawą wobec Ukrainy zamknął jej drzwi do NATO - ocenił.
- Putin usiłuje obrócić Ukrainę w kupę gruzu. Skoro Zachód nie zgodził się, by Ukraina była częścią wpływów Rosji, to będzie państwem upadłym, państwem zrujnowanym. Oczywiście Putin musi mieć instrumenty, by ten plan zrealizować - stwierdził dyrektor PISM.
Czy odruch serca, jakim jest pomoc uchodźcom z Ukrainy, nie powinien być wsparty przez długofalowe, systemowe działania władz i samorządów? - Zdecydowanie tak. Jako wolontariusze jeżdżący na granicę nie widzimy tego wsparcia, widzimy za to, jak rząd chwali się tą pomocą w mediach. Na miejscu tej pomocy w ogóle nie ma, Jest totalny chaos - przyznał Antuan Becker. - Jest ruch wolontariuszy i mieszkańców, a odgórnej organizacji nie ma, a uchodźców jest trzy razy więcej niż na początku - podkreślił.
- Ludzie powinni próbować ruszyć władze, by próbowały nam pomóc w organizacji, bo zasobów i ludzi nie brakuje - podkreślił gość. Zwrócił uwagę, że Ukraińców przybywa, więc potrzeby wciąż rosną, a dopiero co kupione produkty pierwszej potrzeby i jedzenie rozchodzą się bardzo szybko.
Rosjanie kontynuują ataki na miasta Ukrainy. W nocy zbombardowali ponad 200 tysięczne Sumy. Walki trwają m.in. na przedmieściach Kijowa.
Do ataku na cywilne dzielnice Sum doszło w nocy. Rosyjskie samoloty zrzucały bomby na mieszkalne dzielnice miasta. Uszkodzono szereg budynków cywilnych. Są straty wśród ludności cywilnej. Rosjanie atakowali też miasto Ochtyrka w obwodzie sumskim. Tam do ostrzałów użyli artylerii. Władze podkijowskiej Buczy alarmują o coraz gorszej sytuacji ludności cywilnej. Po walkach z ukraińską armią Rosjanie znów przejęli miasto i okopują się wśród cywilnych zabudowań. Cywile od wielu dni chronią się w piwnicach.
Tymczasem, według ukraińskiej armii Rosjanie przegrupowują swoje siły i przygotowują się do ataku na Kijów. Jak czytamy - planują do niego użyć oddziały prorosyjskich Czeczenów - tzw. Kadyrowców, ale też najemników, którzy wcześniej walczyli w tzw. grupie Wagnera zaangażowanej m.in. w walki w Syrii.
Wojciech Bakun, prezydent Przemyśla, podkreśla, że priorytetem dla włodarzy miasta jest rozładowanie kolejek na granicy, po to, by osoby uciekające z ogarniętej wojną Ukrainy do Polski nie stały nocą na mrozie. Jak powiedział Informacyjnej Agencji Radiowej, celem Przemyśla jest jak najsprawniejsze odsyłanie uchodźców w ciepłym transporcie w głąb Polski.
Wojciech Bakun podkreślał, że przez Przemyśl każdego dnia przechodzą dziesiątki tysięcy ludzi. Dzisiejszej nocy każdej godziny granicę przekraczało tysiąc osób. Prezydent mówił, że każdego dnia noc w mieście spędza kilka tysięcy osób. Dwa dni temu tylko w jednym z przemyskich punktów nocowało około 3 tysięcy osób. Nie wszyscy na łóżkach, ale - jak podkreślał - wszyscy w cieple. Prezydent dodał, że w punkcie na dworcu też było sporo ludzi, w innych punktach po mieście ponad tysiąc osób. - Można powiedzieć, że każdej nocy co najmniej 3-4 tys. osób - czasami więcej - spędzają noc w Przemyślu - mówił prezydent tego miasta.
Wojciech Bakun wyjaśnił, że ze względów organizacyjnych osoby z Ukrainy dowożone są z Przemyśla do innych większych miast w Polsce. Podkreślił, że nie ma możliwości wysłania ich bezpośrednio do wszystkich mniejszych miejscowości, do których chcą się dostać.
Apelował do osób pomagających, by - jak ujął - "nie przyjeżdżały w sposób niezorganizowany". Tłumaczył, że "to tylko wydłuża czas operacji". - My środkami transportu masowego jesteśmy w stanie sobie poradzić dużo szybciej niż ze blokowanymi ulicami miasta - powiedział prezydent Przemyśla.
Straż Graniczna podała we wtorek, że od 24 lutego z Ukrainy do Polski przyjechało milion 200 tysięcy osób.