Sprawę jako pierwsi opisali dziennikarze "Dziennika Wschodniego". Prace dzieci trafiły na wystawę w Urzędzie Miasta w Radzyniu Podlaskim. Wystawa zatytułowana była "Warszawska 5a oczami dzieci z Przedszkola Miejskiego nr 1".
Adres podany w tytule wystawy to miejsce, gdzie znajduje się budynek po dawnym areszcie Gestapo i Powiatowym Urzędzie Bezpieczeństwa Publicznego. W areszcie prowadzone były brutalne przesłuchania. Ofiary nazistów były bite pałkami, kijami i pejczami. Łamano i miażdżono im kości, wybijano zęby i oczy. Aby uzyskać informacje, aresztowani byli duszeni, podtapiani i przypalani. Tortury często odbywały się w obecności członków rodziny zatrzymanego, mając nadzieję na uzyskanie informacji chociaż od jego bliskich.
Prace dzieci pojawiły się w poniedziałek 28 lutego w holu urzędu miasta. - W związku z zakończeniem oficjalnych obchodów Narodowego Dnia Żołnierzy Wyklętych wystawa została zdjęta - powiedziała rzeczniczka magistratu.
Wystawą zainteresowało się jednak także lubelskie Kuratorium Oświaty. - Szkoły i placówki oświatowe są zobowiązane do realizacji kierunków polityki oświatowej państwa, jednak - co ważne - forma ich realizacji zawsze musi być dostosowana do wieku uczniów. W trybie nadzoru zobowiązaliśmy dyrektora Przedszkola nr 1 w Radzyniu Podlaskim do stosowania podstawy programowej wychowania przedszkolnego zgodnie z określonymi w niej warunkami i opisanym sposobem realizacji - powiedziała dyrektorka jednego z wydziałów lubelskiego kuratorium Jolanta Misiak.
Po kontroli kuratorium dyrektorka placówki zmieniła zdanie, co do "edukacji patriotycznej" przedszkolaków. - Jako dyrektor przedszkola, przepraszam wszystkie osoby, które poczuły się urażone. Niedopatrzeniem z mojej strony było niewłaściwe dobranie zdarzeń i miejsc, które ukazane zostały dzieciom. W przyszłości, z dużą refleksją i rozwagą, jako przedszkole będziemy dostosowywać treści przekazywane naszym przedszkolakom - powiedziała.
Dr Barnaba Danieluk przyznał, że nie były to treści odpowiednie dla przedszkolaków. - Dzieci w tym wieku wszystko rozumieją dosłownie. Nawet symbolikę z kreskówek, bo nie mają jeszcze na tyle rozwiniętych zdolności poznawczych, które pozwalają pewne informacje wziąć w nawias. O tych aktach okrucieństwa na pewno należy pamiętać i wyciągać z nich lekcje, ale nie są to treści dla sześciolatków - powiedział psycholog z Katedry Psychologii Społecznej UMCS.