Mariusz Błaszczak i Jarosław Kaczyński poinformowali w zeszłym roku, że Polska zakupi 250 nowoczesnych amerykańskich czołgów M1A2 Abrams SEPv3. Miał to być jeden z największych zakupów, które znacznie wzmocnią potencjał polskiej armii, ale od początku budził wiele wątpliwości. Nie bez przypadku.
Najpierw okazało się, że nikt z Amerykanami na ten temat nie rozmawiał, a negocjacje dopiero mają się zacząć. Później wyszło na jaw, iż nie zakupiono docelowej amunicji i nie będzie też transferu technologii do Polski. Kosz zakupu 250 czołgów ma nas (a dokładniej podatników) wynieść 23,3 miliarda złotych. Biorąc pod uwagę obecną sytuację, wzmocnienie wyposażenia naszej armii jest konieczne, a nawet pilne, jednak transakcji nie uda się tak szybko zmodernizować, jak zapowiadał to Mariusz Błaszczak.
- Wszystko wskazuje na to, że pierwsze czołgi Abrams już w przyszłym roku trafią na wyposażenie Wojska Polskiego - mówił minister obrony narodowej w październiku 2021 roku. Okazuje się, że to raczej niewykonalne. Dziennikarze Jane's Defence Weekly postanowili zapytać biuro rzecznika prasowego Departamentu Stanu USA, kiedy rozpocznie się produkcja pojazdów dla Polski. Odpowiedź była następująca: - Po zatwierdzeniu proponowanej sprzedaży rozpocznie się produkcja, z przewidywanymi dostawami od 2025 roku.
Przeczytaj więcej podobnych informacji na stronie głównej Gazeta.pl.
To termin o przynajmniej dwa i pół roku dłuższy, niż zapowiadał Błaszczak. Jednak biuro Departamentu zakomunikowało, że USA "zrobi wszystko, aby przyspieszyć dostawę do frontowego sojusznika NATO". Tylko że umowa wciąż nie została podpisana. Na razie Departament Stanu tylko wyraził zgodę na sprzedaż 250 czołgów Abrams Polsce. Mając to na uwadze, można szacować, iż pierwszych dostaw, ale nie całości zamówienia, można spodziewać się nie wcześniej niż w drugiej połowie 2023 roku.
Mariusz Błaszczak wprowadził Polaków w błąd nie tylko w kwestii terminu dostawy czołgów Abramas. Minister Obrony Narodowej, ale też zakomunikował, że pojazdy będą nowe. Wiadomo jednak, że to niemożliwe, ponieważ Stany Zjednoczone już nie produkują Abramsów. Będą to jednak maszyny głęboko zmodernizowane i wyposażone w najnowocześniejszą technologię, konkurencyjną dla najnowszych czołgów rosyjskich T-14 Armata.
- W USA granica między modernizacją i produkcją jest płynna. Kadłuby i niektóre podzespoły są remontowane, ale już np. wieże są zupełnie nowe. To normalna dla USA praktyka, podobnie modernizowano rodzinę dział samobieżnych M109. Formalnie jednak ostatni całkowicie nowy czołg M1 wyprodukowano około 2000 r. - powiedział w rozmowie z Wirtualną Polską Bartłomiej Kucharski, analityk z Zespołu Badań i Analiz Militarnych.
Podobna atmosfera towarzyszyła zakupowi 32 myśliwców F-35, które zostały zamówione bez przetargu, co oznacza, iż nasz kraj mógł za tę inwestycję przepłacić. Na dodatek eksperci alarmowali o dużych kosztach utrzymania tego sprzętu (w 2019 roku jedna godzina lotu tego samolotu generowała koszty 38 tys. dolarów), a na dodatek do pełnego wykorzystanie potencjału tych maszyn konieczne jest odpowiednie zaplecze technologiczne, co także może okazać się problemem.