Podczas poniedziałkowego orędzia do narodu prezydent Rosji Władimir Putin uznał niepodległość dwóch separatystycznych republik ludowych: Ługańskiej i Donieckiej. Wcześniej, w trakcie wystąpienia, nakazał wojsku, aby "utrzymało pokój" we wschodniej części Ukrainy.
W następstwie poniedziałkowych wydarzeń Andrzej Duda zadzwonił do prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego, o czym poinformował na swoim profilu na Twitterze tuż przed godziną 1:00 w nocy czasu polskiego. "Zapewniłem, że Ukraina ma w Polsce pełne i ponadpartyjne poparcie w walce z agresją Kremla" - ogłosiła głowa państwa.
W dalszej części wpisu Duda napisał, że oczekuje nałożenia na Rosję sankcji. "Nienaruszalność granic to dla nas jedna z fundamentalnych norm prawa międzynarodowego. A wobec Rosji? UE i NATO twarde sankcje!" - dodał.
Dwie godziny wcześniej Duda wskazał na potrzebę jedności krajów zachodnich. "W sytuacji, gdy Prezydent Rosji podważa porządek Europy ustanowiony na przełomie wieków (XX i XXI), potrzeba wielkiej jedności i zdecydowanej postawy NATO, UE i krajów naszego regionu. Tylko twarda postawa i polityczna obrona Ukrainy może zatrzymać agresora. Sankcje natychmiast!" - tłumaczył.
W poniedziałkowy wieczór rzecznik rządu Piotr Mueller przekazał, że premier Mateusz Morawiecki skierował list do przewodniczącego Rady Europejskiej, Charlesa Michela. Szef polskiego rządu domagał się pilnego zwołania szczytu w Brukseli.
"Rosja dopuściła się aktu agresji wobec Ukrainy. Niezbędne jest przyjęcie zdecydowanych sankcji za rażące naruszenie prawa międzynarodowego" - napisał Müller, dodając we wpisie skan listu.