Tuż po ubiegłorocznej Wielkanocy pracownicy Fundacji Mam pomysł otrzymali telefon od policji z prośbą o zabezpieczenie psa z wypadku. Interweniujący tłumaczyli później, że "nie byli w stanie zrozumieć, jak ktoś mógł się dopuścić takiego okrucieństwa wobec zwierzęcia, które niesamowicie cierpiało". dodali, że z takim przypadkiem spotkali się pierwszy raz. Zdjęcia rannego czworonoga pojawiły się na profilu fundacji na Facebooku.
Niedługo później pracownicy fundacji dowiedzieli się, że pies był ciągnięty za samochodem. W efekcie doszło u niego do rozdarcia mięśni, zdarcia pazurów i zwęglonej w wyniku tarcia o asfalt skóry. W asyście policji zwierzę zostało zabrane do przychodni weterynaryjnej, a następnie do prowadzonego przez fundację schroniska.
Następnie ustalono, że okrucieństwem wobec psa wykazała się 59-letnia Teresa M., sołtyska miejscowości Wirki nieopodal Świdnicy. Śledczy dowiedli, że kobieta przywiązała czworonoga do haka holowniczego i przy prędkości 50 km/h chciała go "odprowadzić" do domu. Początkowo pies biegł po asfalcie, ale kiedy opadł z sił, przewrócił się i był ciągnięty za autem. Świadek zdarzenia poinformował policję, a sołtyska została zatrzymana.
Szef świdnickiej prokuratury Marek Rusin wyznał następnie, że zdarzenie to zostało zakwalifikowane jako "znęcanie się ze szczególnym okrucieństwem" i "działanie świadomie okrutne".
Prokuratura Rejonowa w Świdnicy w czerwcu 2021 roku skierowała akt oskarżenia przeciwko Teresie M. Kobieta częściowo przyznała się do winy - stwierdziła, że pies jej uciekł, a gdy już zdołała go złapać, podjęła decyzję o przywiązaniu go do haka holowniczego, aby w ten sposób odprowadzić go do domu. - Jak wyjaśniała, psa obserwowała w lusterku wstecznym, jednak w pewnym momencie straciła z nim kontakt wzrokowy. W momencie gdy się zatrzymała, zakrwawiony pies leżał na ziemi - charczał, miał widoczne obrażenia ciała - opisywał Rusin.
Po 10 miesiącach od zdarzenia miał się rozpocząć proces w sprawie Teresy M. Sprawa jednak nie ruszyła. - Termin pierwszej rozprawy został odwołany z uwagi na stan zdrowia oskarżonej. Był wniosek strony o odroczenie i sąd do wniosku się przychylił. Daty kolejnej rozprawy jeszcze nie wyznaczono - przekazała w rozmowie z Interią sędzia Marzena Rusin-Gielniewska z Sądu Okręgowego w Świdnicy.
Adrianna Kaszuba, prezes Fundacji Mam Pomysł, która prowadzi schronisko będące tymczasowym domem dla poszkodowanego psa, stwierdziła, że przedłużający się proces nie jest dobrą wiadomością dla czworonoga. - Odwlekanie procesu to skazywanie psa na dalszy pobyt w schronisku. Pobyt, za który nikt nie płaci - powiedziała.
Teresa M. nigdy wcześniej nie była karana za żadne przestępstwo. Za okrucieństwo wobec psa grozi jej do pięciu lat więzienia, odebranie zwierzęcia i orzeczenie świadczenia na rzecz podmiotu zajmującego się ochroną zwierząt.