W tym tygodniu na lotnisku w podrzeszowskiej Jasionce już ok. 1700 amerykańskich spadochroniarzy z 82. Dywizji Powietrznodesantowej. W piątek na rozkaz prezydenta USA Joe Bidena sekretarz obrony Lloyd Austin podjął decyzję o wysłaniu do Polski dodatkowych kolejnych 3000 żołnierzy.
TVN24 podaje, że w sobotę po godzinie 12 w Jasionce wylądował Boeing C-17A Globemaster III z kolejnym transportem wojskowym. Reporter stacji relacjonuje, że na miejscu rozłożone są namioty, a w okolicach lotniska jeżdżą wojskowe samochody. TVN24 podaje nieoficjalnie, że w samej Jasionce ma stacjonować 500 z 1700 żołnierzy, którzy już przylecieli, pozostali mają zostać ulokowani w Mielcu i na poligonie w Nowej Dębie.
Więcej wiadomości o sytuacji Ukrainy na stronie głównej Gazeta.pl.
O przemieszczeniu amerykańskich wojsk mówił w sobotę szef MON Mariusz Błaszczak. - To, że do Polski niebawem dołączą do sił Stanów Zjednoczonych kolejni żołnierze jest dowodem bardzo poważnego traktowania z jednej strony zagrożeń, jakie mają miejsce na wschodzie, a z drugiej strony bardzo poważnego traktowania zobowiązań sojuszniczych w ramach Sojuszu Północnoatlantyckiego - powiedział. Dodatkowi żołnierze już niebawem wzmocnią siły amerykańskie w południowo-wschodniej części naszego kraju. Przylecieli również żołnierze brytyjscy do Polski, co też jest efektem naszych konsultacji - dodał. Jak przypomniał, "amerykańscy żołnierze z 82. dywizji będą w sile prawie 5000". Szef MON podkreślił, że " dołączą do kolejnych niemal 5000 żołnierzy, którzy stacjonują w Polsce". - Jedyną właściwą odpowiedzią [na gromadzenie wojsk rosyjskich przy granicy z Ukrainą - red.] jest jedność Sojuszu Północnoatlantyckiego i polityka odstraszania, którą Polska prowadzi od lat - ocenił Błaszczak.
Przy granicach z Ukrainą Rosja zgromadziła już blisko 130 tys. żołnierzy. W piątek Jake Sullivan poinformował, że ewentualna inwazja może nastąpić jeszcze w trakcie igrzysk olimpijskich w Pekinie. W sobotę Departament Stanu USA nakazał wyjazd większości personelu dyplomatycznego ambasady w stolicy Ukrainy, Kijowie. Jak czytamy na Twitterze placówki, ma to związek z doniesieniami o zbrojeniu się Rosji na granicy z Ukrainą, co może "wskazywać możliwość znaczących działań militarnych"
Ambasada ogłosiła, że od niedzieli ambasada w Kijowie zawiesza pomoc konsularną. Będzie ona świadczona częściowo przez placówkę we Lwowie. Nie będzie mogła jednak ona wydawać paszportów ani wiz. Amerykańscy obywatele będą mogli też ubiegać się o pomoc dyplomatyczną w ambasadach USA niektórych krajów sąsiadujących z Ukrainą.
Amerykański Departament Stanu wzywa też swoich rodaków, by powstrzymali się od podróży na Ukrainę, a obecnych tam obywateli USA wzywa do jak najszybszego opuszczenia jej terytorium.
Z kolei Wołodymyr Zełenski podczas krótkiego spotkania z dziennikarzami zaznaczył, że Ukraina już od 2014 roku jest gotowa na agresywne działanie Rosjan. Jak dodał, jego kraj powinien liczyć na siebie, swoje wojsko i obywateli. Równocześnie podkreślił, że za dużo jest informacji o rosyjskiej agresji i pełnowymiarowej inwazji ze strony Rosji. Zapewnił, że zdaje sobie sprawę z istniejącego ryzyka. Dodał zarazem zwracając się do dziennikarzy: - Jeśli macie państwo jakąś dodatkową informację co do stuprocentowego wtargnięcia Federacji Rosyjskiej 16 lutego, to przekażcie nam te informacje.
Na pytania zagranicznych dziennikarzy - czy zgadza się z amerykańskim przekazem o zagrożeniu agresją, prezydent Zełenski podkreślił, że analizuje wiele informacji, nie zgadza się jednak na te, które sieją panikę. Jak zaznaczył, jako prezydent, musi rozmawiać z obywatelami i mówić im prawdę, a prawda jest taka, że mamy różne informacje. Jednak jak dodał, obecnie najlepszym przyjacielem wrogów Ukrainy jest panika w kraju, dlatego wszystkie te informacje, które wywołują panikę, nie pomagają Ukrainie.
Ukraiński prezydent zaznaczył, że jedyna droga do deeskalacji sytuacji jest droga dyplomatyczna.