Wicepremier i minister rolnictwa w rozmowie w Radiu ZET został poproszony o komentarz do protestów rolników. Zgodnie z zapowiedziami Agrounii, w środę 9 lutego drogi w całej Polsce zostaną zablokowane przez demonstrantów. Henryk Kowalczyk przyznał, że nie jest zwolennikiem takich działań.
- Nie pojadę do rolników. Nie widzę powodów. Spotykałem się z liderem i przedstawicielami Agrounii. Ulica i skrzyżowania to nie jest miejsce do rozmów - odpowiedział Henryk Kowalczyk. Wicepremier i szef resortu rolnictwa zapowiedział również, że na takie spotkanie nie wybiera się też premier Mateusz Morawiecki.
Minister rolnictwa zapewnił też, że rząd Prawa i Sprawiedliwości "robi dla rolników co w ich mocy". - Robimy to, co jest w naszej możliwości na maxa. Niemożliwych rzeczy nie można od nas oczekiwać. Świadomi i rozumni rolnicy to wiedzą - ocenił Henryk Kowalczyk.
Przeczytaj więcej podobnych informacji na stronie głównej Gazeta.pl.
Dziennikarka Beata Lubecka zapytała ministra rolnictwa, czy takie zachowanie jest przejawem deklarowanej poprawy relacji z rolnikami, którą Henryk Kowalczyk zapowiadał na początku swojej kadencji. - Co ja mogę zrobić, jak do tanga trzeba dwojga? I tak jest deklaracja, że my nic nie robimy - odpowiedział minister i dodał, że z liderem Agrounii Michałem Kołodziejczakiem spotykał się już wielokrotnie.
- To, że pan Kołodziejczak chce startować do wyborów parlamentarnych, to prawdopodobnie jest to główny motyw wszelkiego rodzaju strajków. Znam tę historię z poprzednich lat - dodał wicepremier. Pytany o to, czy nie oburza go, że lider ruchu rolniczego mógł być inwigilowany Pegasusem minister stwierdził, że "każdy, kto chce z siebie zrobić bohatera mówi, że był inwigilowany przez ten system". - Nawet jeśli byłem podsłuchiwany, to oznacza to, że sąd wyraził na to zgodę. Przy jakiejś okazji, być może. Tak każdy powinien do tego podchodzić - stwierdził Kowalczyk.