John Scott-Railton z Citizen Lab przekazał we wtorek 25 stycznia za pośrednictwem Twittera, że oprogramowanie Pegaus miało zostać użyte wobec dwóch kolejnych osób - między innymi Michała Kołodziejczaka, którego telefon miał być inwigilowany przez co najmniej tydzień w 2019 roku. Założyciel AgroUnii wziął w środę udział w konferencji prasowej. Jak podkreślił, nieprzypadkowo odbywa się ona przed siedzibą PiS-u.
Jak zaznaczył Kołodziejczak na wstępie "dzisiaj sfera podsłuchów i kontroli dotyczy nie tylko polityków, potencjalnych przestępców, ale również zwykłych ludzi, którzy angażują się w ruch społeczny, w budowę związku zawodowego, czy planują budowanie partii politycznej". Jego zdaniem "to nie wojna z jakimś zagrożeniem, bo jeżeli mówimy o zagrożeniu, to zagrożeniem jest AgroUnia dla PiS-u".
- To nie podsłuchiwały żadne służby, żadne CBA, żaden rząd, tylko to podsłuchiwała partia, to podsłuchiwał Jarosław Kaczyński. To on był ze mną w kościele, on był ze mną w konfesjonale, on był ze mną w łóżku, on był ze mną przy rozmowie w banku. Ja dokładnie sprawdziłem, co wtedy robiłem i gdzie byłem - powiedział, podkreślając, że posiada dokładny raport, który pokazuje, kiedy doszło do włamania.
Lider AgroUnii zaznaczył, że "to nie jest tak, jak niektórzy mówią, że to tylko włamanie do telefonu i podsłuchanie rozmów". - To jest kontrola wszystkich haseł, zabranie danych, przejęcie całej chmury. Ja dzisiaj nie mam pewności, że ktoś nie wchodzi na moje konto w banku. Nie wiem, czy ktoś nie śledzi moich różnych stron internetowych, całego zaplecza, czy też maili. To jest zagarnięcie całej strefy prywatnej - powiedział i podkreślił, że "żąda od polityków" powstania sejmowej komisji śledczej, która ujawni prawdę o podsłuchach Pegasusem.
Więcej doniesień nt. Pegasusa znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
Kołodziejczak powiedział także, że włamania do jego telefonu zbiegły się z pewnymi wydarzeniami. Ktoś miał wymontować zamek w jego samochodzie i odłączyć kabel od klaksonu - auta jednak nie ukradł. W innym aucie lider AgroUnii miał natomiast zastać uchylone tylne drzwi.
- To jest jak znak: chłopie, ty masz się bać, my cię kontrolujemy. Dziś to jest włamanie do telefonu i samochodu. Jutro powiedzą, że koło mi samo odpadło lub stanie się coś komuś z moich bliskich działaczy - powiedział, podkreślając, że obawia się o osoby ze swojego otoczenia.
***
Gazeta.pl kolejny już raz gra #JedenDzieńDłużej dla Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Każde dodatkowe wsparcie dla tej akcji jest bezcenne. Licytujcie i kwestujcie razem z nami.