Ratownik pan Robert mówił podczas sobotniego (22 stycznia) wystąpienia na "Marszu o wolność" w Lublinie, że szpital tymczasowy w województwie lubelskim był "celowo zapychany chorymi" na wizytę premiera Mateusza Morawieckiego i ministra zdrowia Adama Niedzielskiego. Warto wyjaśnić, że wspólnej wizyty tych dwóch polityków nigdy nie było.
Jak podaje "Dziennik Wschodni", w wystąpieniu ratownika medycznego było jeszcze więcej podobnych "rewelacji". - Ci pacjenci byli zwiezieni przez nas ratowników ze Szpitala Klinicznego nr 1 do szpitala tymczasowego. Po wizycie z powrotem odwoziliśmy ich do SPSK1 - twierdził dalej mężczyzna dodając, że to jedna "z najbardziej haniebnych rzeczy, jakie musiał wykonać".
Ratownik twierdził dalej, że testy wykonywane w celu wykrycia koronawirusa "pokazują bzdury", a statystyki dotyczące liczby zakażeń czy zgonów "są zawyżane". Przekonywał też, że "chciwi i kupieni lekarze biorą pieniądze za covidowych pacjentów". Nie chodziło mu jednak o dodatki covidowe przyznane przez Ministerstwo Zdrowia, a inne "tajne" wynagrodzenia. Ratownik przekazywał też nieprawdziwe informacje na temat szczepionek przeciwko COVID-19.
- Wierzę, że Polska zostanie ocalona - powiedział na końcu wystąpienia. W poniedziałek dziennikarzom "Dziennika Wschodniego" udało się porozmawiać z ratownikiem, który potwierdził, że jest przeciwnikiem przymusowych szczepień. Warto tutaj dodać, że w Polsce nie wprowadzono obowiązkowego szczepienia przeciwko COVID-19 dla żadnej grupy zawodowej. Mężczyzna nie zgodził się jednak na autoryzację i publikację dokładnych wypowiedzi.
Przeczytaj więcej podobnych informacji na stronie głównej Gazeta.pl.
W poniedziałek 24 stycznia dyrektor szpitala w Lubartowie, gdzie dyżurował wspomniany ratownik, zdecydował się rozwiązać z nim umowę. - Nie zgadzamy się z tezami, jakie wygłasza pan Robert, który otwarcie neguje fakty medyczne i godzi tym samym w dobre imię medyków oraz naszego szpitala. Decydując się jednak na takie wystąpienie musiał się liczyć z konsekwencjami służbowymi - powiedziała rzeczniczka szpitala Wioleta Wojciechowska.
- Ten człowiek działa nie tylko na szkodę pogotowia ratunkowego i medyków, ale też interesu społecznego. Ma dyplom ratownika, ale jego publiczne wypowiedzi są niestosowne i szkodliwe. Rolą medyków jest ratowanie życia, a nie sianie paniki. Tymczasem on straszy ludzi używając argumentów, które nie mają nic wspólnego z rzeczywistością - dodał również dyrektor Wojewódzkiego Pogotowia Ratunkowego w Lublinie Zdzisław Kulesza, gdzie poprzednio pracował ten ratownik medyczny. Kulesza przyznał "DW", że decyzja o zwolnieniu miała miejsce po tym, jak ratownik umieścił w mediach społecznościowych nagranie z mieszkania zmarłej pacjentki i stwierdził, że miał on miejsce rzekomo na skutek szczepienia przeciwko COVID-19. Dyrektor pogotowia złożył w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury.
W rozmowie z lublin112.pl pan Robert dodał, że sobie poradzi po zwolnieniu. Zapewnił też, że "prawda wyjdzie na jaw", a do innych ratowników miał skierować słowa, że "ma większe prawo do noszenia stroju ratownika, niż oni".
*****
Siema! Gazeta.pl kolejny już raz gra #JedenDzieńDłużej dla Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Każde dodatkowe wsparcie dla tej akcji jest bezcenne. Licytujcie i kwestujcie razem z nami!