Minister Adam Niedzielski ogłosił w ostatni piątek, że pacjenci powyżej 60. roku życia, którzy otrzymają pozytywny wynik testu na obecność koronawirusa, będą mieli prawo do bezpośredniego badania przez lekarza podstawowej opieki zdrowotnej w ciągu 48 godzin. Do takiej wizyty będzie mogło dojść w domu pacjenta. Porozumienie Zielonogórskie ostro skrytykowało to rozwiązanie, stając w obronie osób przewlekle chorych.
Niedzielski wyjaśnił, że pacjenci powyżej 60. roku życia będą przyjmowani według nowych zasad, bo właśnie w tej grupie występuje ryzyko ciężkiego przebiegu COVID-19 i zgonu.
- Według tego, co obserwujemy w Europie Zachodniej, gdzie jest zdecydowanie mniej hospitalizacji, a zdecydowanie bardziej wymagana jest opieka pozaszpitalna nad pacjentem, przyjęliśmy założenie, że w tej fali opieka pozaszpitalna musi być zdecydowanie silniejsza, zadecydowanie bardziej zintensyfikowana. To oznacza wzmożony wysiłek podstawowej opieki zdrowotnej w opiece nad pacjentem, który jeszcze nie trafił do szpitala - tłumaczył w piątek minister zdrowia.
Taka decyzja spotkała się z ostrą krytyką ze strony Federacji Związków Pracodawców Ochrony Zdrowia Porozumienia Zielonogórskiego. Zdaniem związku, rozwiązanie będzie katastrofalne w skutkach dla pozostałych pacjentów powyżej 60. roku życia z innymi chorobami, bo nie będą mieli szans na umówienie wizyty lekarzy, którzy ze względu na interwencje u chorych zakażonych covidem nie będą mieli dla nich czasu.
Z przeprowadzonej przez doktor Joannę Szeląg analizy raportów wynika, że liczba wizyt domowych u osób powyżej 60. roku życia, które są zakażone koronawirusem, sprawi, iż lekarze będą zmuszeni do odwoływania wizyt nawet u osób potrzebujących pilnej interwencji. Stanie się tak nawet jeśli przebieg COVID-19 u seniora będzie miał łagodny przebieg.
- Przejrzałam raporty dzienne z poprzedniej fali epidemii, tylko z COVID-19 przyjmowałam ok. 30 pacjentów. Połowa z nich była po 60. roku życia. Jeśli będę miała zgłoszenie od pacjenta chorego przewlekle, to muszę odwołać jego wizytę i pojechać do domu chorego z COVID-19, nie dlatego że są do tego wskazania medyczne, tylko z powodu decyzji urzędnika - wytłumaczyła Szeląg cytowana w komunikacie Porozumienia Zielonogórskiego.
Zdecydowanie lepiej propozycję rządu ocenił profesor medycyny w zakresie chorób wewnętrznych i alergologii Piotr Kuna z Uniwersytetu Medycznego w Łodzi. Przyznał, że w Polsce większość osób w tej grupie wiekowej ma przynajmniej dwie-trzy poważne choroby, m.in. nadciśnienie, przewlekłe choroby układu oddechowego czy układu krążenia. Ponadto profesor jest zdania, że do paraliżu służby zdrowia nie dojdzie.
- W najbliższych tygodniach będziemy obserwowali wysokie wyniki nowych zakażeń. Jeżeli włączymy w testowanie apteki, to być może nawet powyżej 100 tysięcy przypadków dziennie. W mojej ocenie nie przełoży się to jednak na paraliż służby zdrowia. Widać wyraźnie, że potwierdzają się doniesienia lekarzy z RPA. Zdecydowana większość pacjentów przejdzie zakażenie omikronem lekko - przyznał Kuna w rozmowie z PAP cytowany przez serwis rmf24.pl.