10 stycznia na terenie gminy Ustrzyki Dolne (woj. podkarpackie) znaleziono małego niedźwiadka, który błąkał się w pobliżu domów. Zwierzę w ciężkim stanie trafiło do kliniki w Przemyślu. W międzyczasie o sprawie wypowiadali się przyrodnicy. Jak wskazywali, odłowienie zwierzęcia mogło być złą decyzją. - Całym sercem przejmuję się losem tego niedźwiadka, dlatego zabrałem głos w tej sprawie. Moją motywacją są względy humanitarne. Uważam, że o wiele lepsza niż niewola, byłaby dla niej śmierć, ale w naturze. W pierwszej chwili reagujemy odruchowo, żeby pomóc zwierzątku, bo jest małe, ładne i bezradne. W mojej pracy zawodowej widziałem wiele obrazków, w jakich warunkach przetrzymywane były niedźwiedzie. Zdarzało mi się potem nie spać w nocy - mówił w rozmowie z Gazeta.pl dr Robert Maślak.
- Gdyby Lasom Państwowym naprawdę zależało na niedźwiedziach, to zaprzestałyby wycinki drzew w miejscu gawrowania niedźwiedzi w Karpatach, zwłaszcza starodrzewu w Bieszczadach czy na terenie projektowanego Turnickiego Parku Narodowego - dodał
W czwartek lecznica poinformowała, że w nocy (z 19 na 20 stycznia) młody niedźwiedź został uśpiony. "Gdy trafił do nas, rozważaliśmy kilka scenariuszy. Wielki happy end, wypuszczenie na wolność i smutne zakończenie. Dziś film, który zaczął się wraz z narodzinami 'Ady', skończył się definitywnie. Były beztroskie harce po wyjściu z gawry na wiosnę, jesienne uczenie się życia razem z Misiową Mamą, poznawanie Świata Bieszczadzkiej Wolności. Wszelkie nasze możliwości skończyły się. Chcieliśmy, byś żył wolno, bez bólu i kalectwa. Puszczamy Cię wolno..." - napisał na Facebooku Ośrodek Rehabilitacji Zwierząt Chronionych w Przemyślu.
Do sprawy misia Ady kilkukrotnie odnosił się dziennikarz "Gazety Wyborczej" i "Miesięcznika Dzikie Życie" Robert Jurszo. "(...) w naszym społeczeństwie mamy tak zsentymentalizowany, czy też wyidealizowany obraz dzikiej przyrody, że śmierć wydaje nam się być jakimś skandalem, czymś, czego nie powinno być. Tymczasem śmierć w dzikiej przyrodzie jest wszechobecna i banalna. I nie jest żadnym skandalem, bo jest jednym z naturalnych elementów, które kształtują ekosystemy i utrzymują je w stabilności. I, czy nam się to podoba, czy nie, często wiąże się z nią cierpienie" - napisał w mediach społecznościowych, podkreślając, że cieszy się, że przy okazji sprawy małego niedźwiedzia pojawiła się dyskusja, dotycząca m.in tego, czy powinniśmy leczyć dzikie zwierzęta.
Więcej aktualnych wiadomości z kraju znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl
10 stycznia mały niedźwiedź został zauważony przez jednego z leśniczych w pobliżu domów w Teleśnicy (woj. podkarpackie). Jak przekazał on w rozmowie z portalem Przemyśl Nasze Miasto, leśniczy wiedzieli, że w okolicy bytuje niedźwiedzica wraz z potomstwem. Niedźwiadek sprawiał wrażenie wychudzonego i osłabionego. Dyrektor Regionalnej Dyrekcji Ochrony Środowiska w Rzeszowie Wojciech Wdowik podjął decyzję o złapaniu zwierzęcia i przekazaniu go pod opiekę weterynarzy z Ośrodka Rehabilitacji Zwierząt Chronionych w Przemyślu. Ci wskazywali, że miś, nazwany przez nich Adą, prawdopodobnie nie nadążył za matką i rodzeństwem lub został odrzucony ze względu na chorobę. Z obserwacji wynikało, że ma objawy nerwowe, które mogą świadczyć o poważnej infekcji układu nerwowego.