Mieszkanka Kożuchowa zorganizowała protest w obronie stacji 19 grudnia ubiegłego roku. Pani Alicja, jak czytamy na tvn24.pl, nie zgłosiła jednak manifestacji w urzędzie gminy. Na wiec przyszło ok. 30 osób, zjawili się też policjanci, ale nie doszło do interwencji.
- Nikogo nie zatrzymali, nikogo nie spisali, nikogo nie zaczepili, od nikogo nie żądali dokumentów - mówi w tvn24.pl pani Alicja. Funkcjonariusze nie poinformowali uczestników, że manifestacja jest nielegalna.
30 grudnia organizatorka protestu dostała wezwanie na komisariat w roli podejrzanej o zorganizowanie nielegalnej demonstracji. Kobieta nie przyznała się do winy i odmówiła składania zeznań. Jak twierdzi, działała w trybie zgromadzenia spontanicznego.
Pani Alicja podkreśla, że o ustawie tzw. lex TVN dowiedziała się w piątek, a w sobotę urząd był zamknięty. Protest odbył się w niedzielę. - Spytałam policjanta, co będzie dalej. Odpowiedział, że odeślą to do sądu - powiedziała. Tvn24.pl podaje, że w sytuacji, gdy sąd potwierdzi, iż zgromadzenie były nielegalne, mieszkance Kożuchowa może grozić grzywna lub ograniczenie wolności.
17 grudnia Sejm przyjął nowelizację ustawy radiofonii i telewizji, której przepisy mogłyby uniemożliwić nadawanie stacji TVN. Wywołało to protesty niemal w całym kraju. Manifestanci domagali się prezydenckiego weta.
27 grudnia ustawę medialną zawetował prezydent Andrzej Duda. Prezydent podkreślał, że przy podejmowaniu decyzji w sprawie tej nowelizacji brał pod uwagę między innymi: ochronę prawa własności i swobodę działalności gospodarczej. Zwrócił także uwagę na polsko-amerykańską umowę z 1990 roku o wzajemnych stosunkach gospodarczych, która gwarantuje ochronę wzajemnych inwestycji.