We wtorek nie stwierdzono żadnej próby nielegalnego przedostania się z Białorusi na terytorium Polski. To była pierwsza doba od początku kryzysu migracyjnego, gdy nie doszło do prób siłowego przekroczenia granicy - przekazała Straż Graniczna.
Na odcinkach ochranianych przez placówki w Narewce i Czeremsze grupy liczące nawet 30 osób podchodziły pod linię granicy, ale na widok polskich patroli wycofywały się.
Więcej najnowszych informacji o sytuacji na granicy przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl.
W nocy na granicy dochodziło jednak do kilku incydentów. - Na odcinku ochranianym przez Straż Graniczną z Białowieży padły strzały. Po białoruskiej stronie granicy pojawił się pojazd tamtejszych służb. Osoby, które nim jechały, oddały dwa strzały w powietrze - powiedziała w środę rzeczniczka SG Anna Michalska. Od północy do 7 rano odnotowano już 13 prób przekroczenia granicy.
Informacji Straży Granicznej nie możemy potwierdzić. Dziennikarze, nawet jeśli dostaną pozwolenie SG na obecność w strefie przygranicznej, biorą udział tylko w zorganizowanych wyjazdach pod kontrolą funkcjonariuszy i tylko w wybrane przez nich miejsca.
Aktywiści Grupy Granicy przestrzegają, że choć pozornie sytuacja na granicy zdaje się uspokajać, to wciąż wobec kilkuset osób po stronie białoruskiej stosowana jest przemoc.
"Publikujemy nagranie wideo, które otrzymaliśmy ostatniej nocy. Zostało nam przesłane przez jedną z syryjskich rodzin, od kilku tygodni przetrzymywanych w skrajnie złych warunkach na terenie Białorusi. Dotarły do nas informacje o łącznie kilkuset osobach, m.in. z Syrii i Iraku, które wciąż poddane są opresji ze strony funkcjonariuszy białoruskich" - podaje Grupa Granica.
Aktywiści podkreślają, że skala "brutalności i przemocy ze strony służb białoruskich wobec osób ubiegających się o azyl, migrantek i migrantów nadal eskaluje".
"Wielokrotnie podkreślałyśmy i będziemy to powtarzać do skutku: osoby znajdujące się w potrzasku na polsko-białoruskiej granicy są ofiarami przemocy i tortur ze strony reżimu Łukaszenki i powinny natychmiast zostać objęte przez polskie władze i służby pomocą humanitarną i medyczną"- apelują przedstawiciele GG.
"Jesteśmy w gotowości, by w kolejnych dniach i tygodniach interweniować i nieść pomoc humanitarną kolejnym osobom siłowo przepychanym przez zasieki, wpychanym do rzek, rażonym prądem, bitym, czy przymusowo rozdzielanym. Nic nie wskazuje na to, żeby metody działania białoruskich i polskich służb uległy zmianie" - pisze GG.
"Nadal żadna ze stron nie ponosi konsekwencji, a coraz surowsze zimowe warunki na Podlasiu sprawiają, że zdrowie i życie osób migrujących, które szukają ratunku w polskich lasach, jest tym bardziej narażone. Jako organizacje pozarządowe niosące pomoc humanitarną i niemające dostępu do zamkniętej strefy stanu pseudowyjątkowego, apelujemy o wsparcie działań Medycznego Zespołu Ratunkowego PCPM Poland Emergency Medical Team PCPM - Medyczny Zespół Ratunkowy PCPM i umożliwienie medykom i organizacjom humanitarnym niesienia bezpośredniej pomocy osobom uwięzionym na granicy" - kończą aktywiści.
Od 1 grudnia obowiązuje nowe rozporządzenie szefa MSWiA Mariusza Kamińskiego dotyczące zakazu przebywania na obszarze 183 miejscowości położonych przy granicy z Białorusią. To ten sam obszar, na którym obowiązywał stan wyjątkowy wprowadzony 2 września w związku z sytuacją migracyjną. Rozporządzenie zostało wprowadzone na trzy miesiące.
Dokument opublikowano na początku grudnia w Dzienniku Ustaw. Są tam również rozporządzenia ministra spraw wewnętrznych i administracji dotyczące zakazu noszenia broni w obszarze przy granicy z Białorusią oraz opisujące nowe uzbrojenie Straży Granicznej. Wprowadzenie tych przepisów umożliwiła nowelizacja ustawy o ochronie granicy państwowej, która została podpisana przez prezydenta Andrzeja Dudę.
Nowe przepisy umożliwiają wjazd na ten teren osobom, które nie podlegają wyłączeniu (wyłączeniu podlegają m.in. mieszkańcy). Zgodę na wjazd może wydać tylko komendant Straży Granicznej. Aktywiści nadal nie zostają dopuszczeni do strefy.