Znaleziona w lesie na skraju śmierci, teraz dołączy do rodziców w Niemczech. To pierwszy taki przypadek

Kiedy znaleziono ją w podlaskim lesie po tygodniu tułaczki, była na skraju śmierci - skrajnie wyziębiona, chora i przemęczona. Marwa, 30-letnia Syryjka, wygrała bój ze śmiercią. Teraz los po raz drugi się do niej uśmiechnął. Kobieta dostanie wizę humanitarną do Niemiec. To będzie pierwszy taki przypadek. Jej los zjednoczył w Niemczech polityków, celebrytów i dziennikarzy. Ruszyła lawina pomocy, która otworzyła drzwi do niemieckich urzędów.

Podlasie. Koniec października br. Marwa - 30-letnia kobieta - nie dawała znaków życia. W lesie znaleźli ją wolontariusze. - Dziewczyna była bez obuwia, była w samych skarpetkach, miała zimne ręce. Leżała pod śpiworem, który był już mokry. Miała mokre ubrania. Była osobą leżącą, z którą był utrudniony kontakt. Miała problemy ze świadomością - relacjonuje w TVN24 spotkanie z Syryjką wolontariuszka Agata Purol. Kobieta tułała się po lesie przez tydzień. Brakowało wody i jedzenia. Temperatura spadała poniżej zera. Z lasu trafiła do szpitala w Hajnówce. Szanse na przeżycie były bliskie zeru. Posłuszeństwa odmówiły jej nerki. Była skrajnie przemarznięta i wyczerpana. 

Możliwe poważne incydenty na granicy. Migranci mówią o kluczowej dacie Możliwe poważne incydenty na granicy. Migranci mówią o kluczowej dacie

Więcej podobnych informacji znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

Celem jej podróży były Niemcy - tam od kilku lat mieszkają jej rodzice i bracia. Ojciec przedarł się do Europy w trakcie pierwszego kryzysu migracyjnego. Sprowadził żonę i synów. Marwa nie dostała jednak wizy, bo była już pełnoletnia. Została sama w Syrii - kraju, gdzie od dekady trwa krwawa wojna domowa. - O tym, że córka zdecydowała się na tę ryzykowną podróż, dowiedzieliśmy się, kiedy była już na Białorusi. To miała być niespodzianka. Zadzwoniła do nas z Mińska i powiedziała, że widzimy się za kilka godzin. Wtedy jeszcze nie mieliśmy pojęcia o tym, co dzieje się na granicy polsko-białoruskiej - mówi w rozmowie z TVN24 ojciec Marwy.

Przejście graniczne Migrantka o białoruskich żołnierzach: Znęcali się nad nami

Pierwsza osoba z granicy, która wjedzie legalnie do Niemiec

Marwa miała w sobie wielką wolę przetrwania. Iskra życia nie chciał zgasnąć. Każdego dnia, stopniowo dochodziła do siebie. Wracało zdrowie, nerki zaczęły znowu pracować. Dziewczyna odzyskała też świadomość. To był prawdziwy cud. - Kiedy lekarz powiedział, że stan córki się poprawia, byłam najszczęśliwsza na świecie. Czekaliśmy na nią w Polsce przez wiele tygodni. Udało się. Marwa żyje i wszyscy jesteśmy razem - mówi matka 30-latki, Randa, w rozmowie z TVN24.

Rodzice dziękowują też wszystkim osobom, które przyjmowały ich w swoich domach i nagłaśniały historię córki. - Polacy są wspaniali - dodaje Randa.

Gdy stan zdrowia kobiety się poprawił, rodzice postanowili zabrać ją do Niemiec. Początek nie był obiecujący. Pierwszy wniosek o wizę trafił do kosza. W sprawę Marwy zaangażowała się niemiecka organizacja pomocowa Wir Packen's An. Sprawę udało się nagłośnić. Losami Marwy zainteresowali się dziennikarze, celebryci i politycy. Lawina dobrej woli otworzyła drzwi do niemieckiego MSZ. Procedura wizowa ruszyła jeszcze raz - tym razem ze zdwojoną siłą. Happy end nastąpił w tym tygodniu. Rodzice zabrali Marwę ze szpitala i pojechać z nią ma spotkanie do ambasady niemieckiej w Warszawie, gdzie złożyli wniosek o wizę. 

Syryjce pomogła Helsińska Fundacja Praw Człowieka, która wystąpiła do władz niemieckich z prośbą o przyjęcie jej wniosku o ochronę międzynarodową. - I tak się szczęśliwie stało - potwierdziła Marta Górczyńska z HFPC.

- Marwa jest pierwszą osobą z granicy polsko-białoruskiej, która będzie mogła legalnie wjechać w ten sposób do Niemiec. Bardzo się cieszymy z tego sukcesu prawnego i politycznego - mówi Miriam Toedter, wiceprzewodnicząca stowarzyszenia Wir Packen's An. 

Płot z drutu żyletkowego na granicy Polski i Białorusi Sytuacja na granicy. CBOS: 64 proc. Polaków obawia się konfliktu zbrojnego

Jedna na 40 tysięcy migrantów

Stan Marwy nadal jest kiepski. Kobieta z trudem utrzymuje się na nogach. Ma też problemy z pamięcią i mową, a do tego cierpi na padaczkę, której w Syrii nie mogła leczyć ze względu na brak leków. Kobietę czeka jeszcze długa rehabilitacja i ciężka walka o powrót do pełnego zdrowia. Najważniejsze, że będzie mogła to czynić wśród swoich najbliższych, do których z taką determinacją starała się dotrzeć. - Powinniśmy w Europie podejść do tego w bardziej humanitarny sposób. Sam pochodzę z NRD, skąd ludzie uciekali do zachodnich Niemiec. Jeśli do pewnych krajów wysyła się broń i w wyniku wojny ludzie tracą domy, nic dziwnego, że szukają lepszej przyszłości - wyjaśnia Axel Grafmanns, szef stowarzyszenia Wir Packen's An.

Podobnego szczęścia nie miało niemal 40 tys. migrantów, którzy nieskutecznie starali dostać się na Zachód przez Polskę, ale zostali zawróceni na Białoruś. 

Maciej Stuhr Maciej Stuhr o wizycie na granicy. "Piękni ludzie, pełnej dobrej energii i dobrej woli"

Maciej Stuhr przyjął pod dach Marwę wraz z rodziną 

Marwa do czasu uzyskania pozwolenia na wjazd do Niemiec przebywała w Polsce. Pod swój dach przyjął ją Maciej Stuhr wraz z żoną Katarzyną Błażejewską-Stuhr - znani z pomocy migrantom.  "A teraz o cudach wigilijnych. Pośrodku tego zdjęcia siedzi Marwa. I to, że dziś siedzi, a nawet chodzi, uśmiecha się, mówi, przytula się po raz pierwszy od wielu lat do swoich rodziców (którzy żyją w Niemczech), to seria kolejnych cudów. Życie Marwy znalazło się na krawędzi dwa miesiące temu w polskim lesie. Nie dawano jej wielkich szans na przeżycie" - napisał aktor na Instagramie. 

"Przedwczoraj po wielu tygodniach wyszła ze szpitala w Hajnówce. Przyjechała z rodzicami do nas do domu do Warszawy czekać na odpowiednie dokumenty, które cudem (!) udało się załatwić w Niemczech. Dziś szczęśliwi do granic możliwości ruszyli bezpiecznie na zachód" - poinformował w czwartek wieczór Stuhr.

 
Więcej o: