W piątek służby, a także białoruskie media poinformowały, że jeden z polskich żołnierzy stacjonujących przy wschodniej granicy, Emil Cz., miał przejść na stronę białoruską i poprosić tam o azyl polityczny. Żołnierz należał do 16 Dywizji Zmechanizowanej Wojska Polskiego, która początkowo przekazywała jedynie, że mężczyzna zaginął i jest poszukiwany. Później na jaw wyszło, że 25-latek w niedawnej przeszłości miał problemy z prawem. Według Onetu niewykluczone, że mężczyzna mógł szpiegować dla Białorusi. Wobec Emila Cz. wszczęte zostało śledztwo w związku z dezercją. Grozi mu do 10 lat więzienia.
25-letni Emil Cz., żołnierz dezerter, wychowywał się i mieszkał w Bartoszycach (warmińsko-mazurskie). Dziennikarzom Onetu udało się porozmawiać ze znajomymi mężczyzny z miasteczka. Jedną z osób, która udzieliła komentarza, był pan Marek, pracownik jednego z lokalnych sklepów. - Jak zobaczyłem wiadomości, jego imię i nazwisko, później twarz, to byłem w szoku. Nie wierzyłem, że Emil to zrobił. Ale nawet bardziej zdziwiło mnie co innego. No bo kurczę, że taki facet mógł trafić do woja - powiedział.
Pan Marek chodził z Emilem C. do jednego gimnazjum. Byli z tego samego rocznika, jednak uczyli się w różnych klasach. Jak wspominał, Emil był gnębiony w szkole przez innych chłopców, którzy się z niego naśmiewali. - No nie był traktowany na poważnie - dodał mężczyzna.
Bądź na bieżąco. Więcej informacji z kraju i ze świata znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Podobnymi wspomnieniami podzielił się pan Łukasz, który z Emilem chodził do szkoły średniej. - Fajtłapa, był wyśmiewany. Trochę przez swoje odstające uszy, rzucał się przez to w oczy. Ale nie tylko o to chodziło. Czasami miał problem, aby się wysłowić. Bardzo się zdziwiłem, jak dowiedziałem się, że ktoś przyjął takiego faceta do wojska - opowiadał.
Rozmówca Onetu przekazał, że znał ludzi z klasy Emila. Z jego relacji wynika, że większość nazywała 25-latka "ofermą". Z jednym z kolegów miały kontaktować się nawet białoruskie media, by dowiedzieć się czegoś o dezerterze, jednak ten nie chciał udzielać komentarza. Emil Cz. miał w przeszłości pobić swoją matkę, za co we wrześniu tego roku był skazany nieprawomocnym wyrokiem, co potwierdziła "GW" Żandarmeria Wojskowa. Nikt ze szkolnych znajomych nie pamięta jednak, by mężczyzna kiedykolwiek był agresywny. Kilka dni przed zniknięciem zaś policja zatrzymała go za jazdę w stanie nietrzeźwości.
Z ustaleń "Faktu" wynika, że po ukończeniu szkoły średniej Emil Cz. z dyplomem technika mechatronika zaczął pracę w firmie serwisującej narzędzia budowlane. Według szefa firmy mężczyzna "nie miał smykałki" do zawodu. Został skierowany na stanowisko przez Urząd Pracy i został tam przez dwa miesiące. Od początku miał mówić o tym, że ma zamiar zostać zawodowym żołnierzem. Wszystko wskazuje na to, że był dobrym pracownikiem fizycznym, ale nie wykazywał inicjatywy. Robił tylko to, co mu kazano. - Myślami był już w wojsku - mówi anonimowy rozmówca dziennika.
W październiku tego samego roku Emil Cz. zatrudnił się w innym zakładzie (tym razem bez pośrednictwa). Został budowlańcem, gdzie zlecano mu czynności takie jak szpachlowanie czy malowanie. Po kilku tygodniach pracownik poszedł na trzymiesięczne szkolenie wojskowe, które przygotowywało osoby chcące wstąpić do wojska.
- Po tym szkoleniu już do mnie nie wrócił, ale etat mi blokował. Zadzwoniłem do niego, to twierdził, że po takim szkoleniu należy mu się miesiąc płatnego urlopu - mówił były pracodawca. Okazało się jednak, że mężczyźnie nie należał się urlop, dlatego został zwolniony dyscyplinarnie.
Więcej o Emilu Cz. przeczytasz w materiałach:
Białoruskie służby: Polski żołnierz poprosił o azyl. Wojsko: Żołnierz zaginął. Błaszczak reaguje>>>
Odwołano przełożonych żołnierza, który znalazł się na Białorusi. "Haniebny przypadek dezercji">>>