"Super Express" opisał spór dwóch mieszkanek Starego Miasta pod Leżajskiem (woj. podkarpackie), które od 47 lat spierają się o fragment gruntu. Ostatnio jedna z kobiet miała wymachiwać siekierą, grożąc drugiej.
Jedna z kobiet opowiedziała dziennikowi o przedmiocie sporu. - Zaczęło się od komasacji gruntów. Ta baba uważa, że zajmuję jej trzy metry działki, chociaż one są moje i mam na to wszystkie papiery! Wzywała już geodetów, straszyła sądami i policją. Całe życie ma z tym problem. Chodzi o trzy metry, zaraz za naszym domem. Tam nic więcej nie mamy. A ona uważa, że to jej! Wykrzywia mi się, wyzywa, mówi, żem nieprawa, że żyję rozpustnie, a ja przecież mam męża, dzieci i jak Bóg mi świadkiem, nic jej nie zrobiłam, ona ma zwadę ze wszystkimi sąsiadami - żaliła się 71-letnia kobieta.
Więcej aktualnych wiadomości z kraju znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl.
Druga sąsiadka, 65-letnia, uważa natomiast, że sąsiedzi zjadają owoce z jej drzew i robią różne złośliwości. Na początku grudnia miało dojść do eskalacji sporu.
- Wyszłam na pole, żeby wylać wodę z miski, a ta jak wyskoczyła na mnie z tą siekierą! - żaliła się starsza z kobiet. Zawiadomienie o awanturze w rozmowie z dziennikiem potwierdził Tomasz Potejko, rzecznik prasowy leżajskiej policji. - Jedna z tych kobiet miała wymachiwać siekierą i grozić drugiej pozbawieniem życia - powiedział. - Żadna z osób uczestniczących w tym zdarzeniu nie ucierpiała fizycznie. Ze wstępnych ustaleń wynika, że kobieta, która jest pokrzywdzoną w tej sprawie, broniła się przed atakiem siekierą plastikową miską, która została zabezpieczona przez funkcjonariuszy na miejscu zdarzenia - dodał.
65-letniej kobiecie przedstawiono zarzuty kierowania gróźb karalnych. Prokurator zastosował wobec niej środki zapobiegawcze w postaci dozoru policyjnego oraz zakazu zbliżania się do pokrzywdzonej.