Grupa ponad 40 osób z wykształceniem medycznym odbywała całodobowe dyżury w strefie przygranicznej od 7 października do 14 listopada. Medycy na Granicy nie otrzymali zgody od rządu na wjazd do strefy stanu wyjątkowego, choć wcześniej o to apelowali.
Przedstawicielka Medyków na Granicy Kaja Filaczyńska przekazała podczas czwartkowego posiedzenia komisji zdrowia, że medycy udzielili w tym czasie pomocy 141 dorosłym i 78 dzieciom, "znajdowanym w lesie, zimnie i nocy".
Więcej treści znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl >>>
- 21 osób wymagało transportu do szpitala i wyraziło na to zgodę. Były osoby, których stan był dojść poważny, ale nie wyraziły zgody na transport do szpitala. Obawiały się, że zostaną odstawione na linię granicy z Białorusią - mówiła Filaczyńska.
Jak zaznaczyła wolontariuszka, migranci przy granicy polsko-białoruskiej "cierpią z powodu wychłodzenia, braku dostępu do wody pitnej i do jedzenia". - To sprawia, że medycyna uprawiana na tych terenach jest medycyną pola walki, jest medycyną, która się cofa w czasie. Udzielając pomocy, mieliśmy do czynienia ze stanami, o których czytaliśmy w książkach z historii medycyny - dodała.
Filaczyńska jako przykład podała "stopę okopową", czyli "zmiany martwicze powstające na skutek wychłodzenia, urazów i wilgoci". - To była przypadłość typowa dla żołnierzy przebywających w okopach i typowa dla naszych pacjentów - zaznaczyła.
Przedstawicielka Medyków na Granicy wyliczała, że migranci od kilku lub kilkunastu dni nie mieli dostępu do wody pitnej, w związku z czym pili wodę przesączaną przez liście. To doprowadzało ich do wymiotów i bólów brzucha.
- Jako lekarkę, jako obywatelkę Polski bardzo niepokoi mnie to, że nasz kraj jest na tą sytuację obojętny. Dzieje się to za jego przyzwoleniem. Nie podejmujemy takich działań jak zapewnienie schronienia, ogrzewanie, jedzenie czy nakarmienie tych osób. Ekstremalną konsekwencją tego stanu jest fakt, że do osoby, której ciało ostatnio znaleziono koło Narewki, trzeba było wzywać straż pożarną, bo było tak przymarznięte do gruntu - dodała Kaja Filaczyńska.
Przedstawicielka Fundacji Ocalenie Kalina Czwarnóg wskazywała z kolei, że polskie służby zabierają ze szpitali migrantów, którzy nie powinni być pozbawiani opieki medycznej.
- Przykładem był młody mężczyzna w ciężkiej hipotermii i urazem klatki piersiowej, który musiał być wyniesiony na noszach z lasu, bo ani karetka nie mogła do niego dojechać, ani nie mógł do niej dojść. W ciągu kilkunastu godzin został zabrany przez straż graniczną ze szpitala i odstawiony na linię granicy, czyli wypchnięty z Polski - relacjonowała Czwarnóg, dodając, że mężczyzna był ciągnięty przez przedstawicieli polskich służb "za ręce po ziemi".
Według Czwarnóg migranci doświadczają po stronie białoruskiej dotkliwych pobić, są gryzieni przez psy, rażeni prądem.
Koordynator Medyków na Granicy Jakub Sieczko podkreślił podczas sejmowej komisji, że "nie jest prawdą, że "zespoły ratownictwa medycznego udzielają pomocy każdej osobie, która tego potrzebuje".
Jako przykład podał pacjenta w ciężkim stanie.
- Dyspozytor powiedział, że lokalizacja tego pacjenta jest niepewna i nie może wysłać zespołu. My jechaliśmy godzinę do nieprzytomnego człowieka, natychmiast go znaleźliśmy - zaznaczył Sieczko.
- Chciałem zwrócić się do posłów partii rządzącej, którzy wykonują ten sam zawód, co ja, bo są tacy posłowie na sali. Chciałem zapytać pana dr. Latosa, który jest radiologiem, jak ocenia pan czułość i swoistość badania USG wykonywanego w środku lasu? Chciałem spytać pana dr. Piechę, który jest ginekologiem, co by pan poradził w środku lasu kobiecie, która od dwóch tygodni krwawi z dróg rodnych? Jak ocenia pan to, że w szpitalu w Hajnówce zmarła 38-letnia kobieta w ciąży z powodu sepsy?- mówił koordynator Medyków na Granicy.
Jakub Sieczko pytał też internistów i posłów PiS Czesława Hoca, Elżbietę Płonkę i Katarzynę Sójkę, "jak w środku lasu leczyliby kwasicę metaboliczną i ciężką niewydolność nerek".
- To są sytuacje, które spotykaliśmy, spowodowane tym, jak polskie państwo traktuje tych ludzi. Łukaszenka nie jest wytłumaczeniem dla tego, co tam się działo - zaznaczył medyk.
Przedstawicielka departamentu zdrowia w MSWiA Agata Ziółkowska-Serzycka zaznaczyła, że resort odpowie pisemnie na pytania, które padały w trakcie posiedzenia m.in. ze strony posłów opozycji.
Wiceprzewodniczący komisji Czesław Hoc z PiS zwrócił z kolei uwagę, że Białoruś nie wpuściła konwoju z polską pomocą humanitarną. Z sali podniosły się głosy, że w trakcie posiedzenia mowa była o migrantach przebywających na terenie Polski, a nie Białorusi.
W związku z rosnący ryzykiem eskalacji przemocy na granicy polsko-białoruskiej Grupa Granica wystosowała apel do instytucji krajowych i międzynarodowych, w tym ONZ, Rzecznika Praw Obywatelskich czy OBWE. Działacze apelują o monitorowanie sytuacji i wywieranie nacisku na polskie władze, aby te natychmiast zapewniły na granicy pomoc humanitarną i medyczną. Zaapelowano również do rządu o utworzenie korytarza humanitarnego.
"Zamiast nielegalnych wywózek, przemocy i ignorowania kryzysu humanitarnego domagamy się ochrony życia i zdrowia, sprzeciwu wobec tortur oraz ochrony i respektowania praw osób migrujących. Mamy jako państwo obowiązek zapewnić pomoc osobom wykorzystywanym przez reżim Łukaszenki - ochronę międzynarodową dla osób uciekających przed przemocą, prześladowaniami czy wojną, a dla pozostałych bezpieczny powrót do domu. To nie tylko nakaz moralny, ale też obowiązek wynikający z prawa międzynarodowego.
W obliczu realnej groźby eskalacji sytuacji na granicy apelujemy do rządzących oraz do Straży Granicznej, MSWiARP oraz Wojsk Obrony Terytorialnej o przestrzeganie podstawowych zasad humanitaryzmu, podjęcie działań mających na celu ratowanie życia i zdrowia osób migrujących, czyli kobiet, dzieci, osób starszych i mężczyzn, które uciekają z krajów objętych konfliktami, prześladowaniami i destabilizacją.
Na granicy Polski nie może dochodzić do przemocy ani przypadków naruszenia praw człowieka, które obserwujemy od tygodni. Bezpieczna granica to taka, na której osoby migrujące mogą liczyć na ochronę. To taka, na której nikt nie umiera."