"Te kobiety są pozostawione same sobie, musimy o nie walczyć". Przypominamy wywiad z Alicją Tysiąc

Alicja Tysiąc nie żyje - zmarła z powodu COVID-19 w jednym z warszawskich szpitali w wieku 50 lat. Przypominamy wywiad, którego udzieliła Gazeta.pl w styczniu tego roku - już po publikacji wyroku Trybunału Konstytucyjnego ws. aborcji w Dzienniku Ustaw. - Cisną mi się na usta jedynie same słowa niecenzuralne. Mnie już odebrano zdrowie, teraz mogą doprowadzić do pogorszenia zdrowia kolejnych tysięcy Polek - mówiła wtedy.

W czwartek rano media obiegła informacja, że Alicja Tysiąc nie żyje - zmarła w jednym z warszawskich szpitali po ciężkim przebiegu COVID-19. Miała 50 lat. W 2007 roku wygrała z Polską sprawę w Europejskim Trybunale Praw Człowieka o zadośćuczynienie za uniemożliwienie przeprowadzenia zabiegu aborcji, choć były do niej przesłanki medyczne. Urodzenie trzeciego dziecka spowodowało, że prawie całkowicie straciła wzrok. Tysiąc, osoba z niepełnosprawnością, samodzielnie wychowała trójkę dzieci. W sądzie udało jej się wywalczyć 25 tys. euro zadośćuczynienia oraz 14 tys. euro na pokrycie kosztów sądowych. 

Alicja Tysiąc nie żyje. Przypominamy rozmowę. "Mnie już odebrano zdrowie, teraz mogą doprowadzić do pogorszenia zdrowia kolejnych tysięcy Polek"

W styczniu 2021 roku Alicja Tysiąc komentowała w rozmowie z Gazeta.pl orzeczenie TK ws. aborcji - wskazano w nim, że usunięcie ciąży z powodu ciężkich i nieodwracalnych wad płodu jest niekonstytucyjne. To niemal całkowicie zamknęło w Polsce drogę do legalnej aborcji, ale też sprawiło, że w bezpośrednim zagrożeniu znalazło się także zdrowie i życie wielu kobiet w ciąży (szpitale boją się wykonywać aborcje nawet wówczas, gdy istnieje zagrożenie życia matki - tragiczna historia Izabeli z Pszczyny nie jest jedyną, w ostatnich dniach informowano m.in. o sprawie pacjentki z Małopolski, której pękł pęcherz, a lekarze nakazali "czekać na ruchy płodu").

To jest nieludzkie rozwiązanie. Mnie się ten wyrok w głowie nie mieści. Kobiety będą przez to tracić zdrowie, a nawet życie. Cisną mi się na usta jedynie same słowa niecenzuralne. Mnie już odebrano zdrowie, teraz mogą doprowadzić do pogorszenia zdrowia kolejnych tysięcy Polek (...). Nie wyobrażam sobie, żeby kobieta, będąc w ciąży i wiedząc, że płód jest zdeformowany, miała to dziecko urodzić, a później pochować. To jest ogromna trauma. Zrobiłabym wszystko, żeby taką ciążę usunąć. Jak w takim wypadku może wypowiadać się w imieniu wszystkich kobiet osoba, która rządzi. Przecież to jest jakaś kpina

- mówiła.

Wcześniej były trzy przesłanki do aborcji, ale prawo nie było respektowane - czego najlepszym przykładem jest mój przypadek - więc w gruncie rzeczy ono nic nie znaczyło. Jestem za tym, żeby każda kobieta sama decydowała o swoim ciele i swoim życiu. To sprawa indywidualna, a nie sprawa państwa i rządzących. (...) W 2000 roku za zabieg w podziemiu musiałabym zapłacić 5 tys. złotych. Wtedy to była dla mnie ogromna kwota, która była nierealna do zebrania. Na szczęście teraz istnieje wiele organizacji, które pomagają kobietom. Mamy Aborcyjny Dream Team, Aborcję Bez Granic, Ciocię Basię, Ciocię Czesię i wiele innych

- wskazywała w rozmowie z Gazeta.pl. O protestach, które przechodziły od października przez Polskę, mówiła z kolei: - Uczestniczę w strajkach i będę uczestniczyć. Wszystkich zachęcam do tego, żeby brali w nich udział - żeby kobiety wywalczyły swoje prawa, które im się jak najbardziej należą. Te kobiety są pozostawione same sobie, więc musimy o nie walczyć. 

Więcej o: