O odroczenie rozprawy poprosili posłowie: Marek Ast i Arkadiusz Mularczyk oraz marszałek Sejmu Elżbieta Witek. Pozostali uczestnicy postępowania pozostawili tę kwestię do decyzji Trybunału Konstytucyjnego. Przedstawiciel rzecznika praw obywatelskich powiedział, że "zaskarżono ustawę o niezwykłej wadze dla praw i wolności obywatelskich, a podmiot, który ją uchwalił, powinien być obecny w trakcie jej rozpatrywania".
Pięcioosobowy skład sędziowski miał rozpatrzeć wniosek pierwszej prezes Sądu Najwyższego Małgorzaty Manowskiej, która zaskarżyła niektóre przepisy ustawy o dostępie do informacji publicznej. Wskazywała między innymi na brak precyzji znaczeń pojęć, takich jak "władze publiczne", "inne podmioty wykonujące zadania publiczne, "osoby pełniące funkcje publiczne" i "związek z pełnieniem funkcji publicznych". Zdaniem pierwszej prezes Sądu Najwyższego, prowadzi to do nieuprawnionego poszerzania rozumienia podmiotów zobowiązanych do udostępnienia informacji publicznej.
W specjalnym apelu wystosowanym przed rozprawą media zwróciły uwagę, że "bez ustawy o dostępie do informacji publicznej nie dowiedzielibyśmy się o milionowych dotacjach dla o. Rydzyka, reprywatyzowanych w Warszawie kamienicach, listach poparcia dla neoKRS czy podejrzanym zakupie respiratorów".
Jak podkreślono, odebranie mediom "prawa do informacji publicznej to kolejny krok władzy do zmonopolizowania medialnego przekazu, a tym samym kolejnego ograniczenia demokratycznego państwa prawa". "Nie możemy się na to zgodzić" - napisano w apelu.