Jak udało się ustalić Radiu ZET, warszawski ratusz zapłacił blisko pół miliona złotych za sprzątanie ulic po Marszu Niepodległości 2021. Z warszawskich ulic, na polecenie wojewody mazowieckiego Konstantego Radziwiłła, z trasy marszu zniknęły ławki, śmietniki, materiały budowlane, a wiele obiektów zostało zabezpieczonych.
Prezydent miasta Rafał Trzaskowski złożył 9 grudnia do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego skargę na polecenie wojewody. Według posiadanych przez urząd miasta opinii prawnych, Warszawa może domagać się zwrotu poniesionych kosztów.
- My współpracujemy z policją, żeby przygotować miasto do marszu, bo uważamy że w tym momencie racjonalne zachowanie jest najważniejsze. Staraliśmy się zabezpieczyć wszystkie materiały budowlane na Rondzie Dmowskiego - powiedział przed marszem Rafał Trzaskowski. - Trzeba wywieźć 200 ton, prosiła nas o to policja. Usuniemy także kosze i rowery. To są niebagatelne koszty. Rządzący niestety skomplikowali sytuację, kilka miesięcy temu mogli wziąć odpowiedzialność za obchody, a nie oddawać organizację marszu środowiskom nacjonalistycznym - dodał prezydent Warszawy.
Przeczytaj więcej podobnych informacji z Polski na stronie głównej Gazeta.pl.
Z warszawskich ulic 11 listopada zniknęło 400 ton kamiennych krawężników i płyt chodnikowych składowanych na ponad 200 paletach i przewożonych z miejsca na miejsce. "Dziesiątki kursów samochodów ciężarowych z kilkudziesięcioma tonami innego rodzaju ładunków i 2800 godzin - tylko przez ostatni tydzień - przepracowanych przez ponad 40 drogowców. To w liczbach 'sprzątanie kostki' z ronda Dmowskiego i placu Pięciu Rogów" - czytamy w komunikacie Zarządu Dróg Miejskich. Większość wywiezionych materiałów po marszu wróciła na miejsca budowy.
Stołeczni policjanci przekazali, że w tym roku zatrzymanych zostało 11 osób, a wylegitymowanych 367. 13 uczestników otrzymało mandaty m.in. za spożywanie alkoholu w miejscu publicznym lub niewykonywanie poleceń policjantów.
Tegoroczny marsz był znacznie spokojniejszy niż ubiegłoroczny. W 2020 roku doszło m.in. do starć z policją w okolicy ronda de Gaulle'a oraz spalenia mieszkania znajdującego się w tuż obok mostu. Wandale rzucali race do mieszkania, na którego balkonie wywieszono flagę LGBTQ+ - petarda trafiła jednak do innego lokalu - pracowni artystycznej Stefana Okołowicza, znawcy dzieł Stanisława "Witkacego" Witkiewicza.