W piątek prokuratura skierowała do sądu akt oskarżenia ws. zabójstwa Pawła Adamowicza. Mężczyźnie zarzucono dokonanie zabójstwa w zamiarze bezpośrednim w wyniku motywacji zasługującej na szczególne potępienie.
Prokuratura ujawniła też, że Stefan W. napisał list do bliskich Pawła Adamowicza. Dziennikarze zapytali Magdalenę Adamowicz, czy rzeczywiście otrzymała ten list. - Taki list za pośrednictwem pełnomocnika doszedł do mnie jakiś czas temu. Ja od początku mówiłam, że jestem bardzo szczęśliwa z tego powodu, że nie mam w sobie nienawiści. Że mogę normalnie żyć i nie nakręcać się chęcią zbrodni [prawdopodobnie chodziło o słowo "zemsty" - red.] - powiedziała. Jak dodała, "czym innym jest brak nienawiści, a czym innym wybaczenie".
Głos w tej sprawie zabrał również brat zamordowanego prezydenta Gdańska. - Tak, taki list był. On dotarł ponad rok temu. No cóż, szanowni państwo, są różne pomysły, sposoby na prowadzenie postępowania przygotowawczego, czyli śledztwa, późniejszej linii obrony... - powiedział Piotr Adamowicz. - Pamiętajmy o tym, że Stefan W. - co jasno wynika z materiału dowodowego - w swoim czasie, to wielkie może słowo, był niejako nauczycielem współosadzonych w zakresie Kodeksu postępowania karnego i Kodeksu karnego. Więc ma wiedzę teoretyczną, częściowo praktyczną, jak postępować w tego typu sprawach. Tyle mogę powiedzieć na temat listu - podkreślił.
Więcej informacji na stronie głównej Gazeta.pl
W rozmowie z dziennikarzami mecenas Jerzy Glanc, pełnomocnik rodziny, przekazał, że akt oskarżenia został skierowany tylko przeciwko Stefanowi W. - Wierzymy, że postępowanie sądowe pozwoli odpowiedzieć nam na pytanie, czy rzeczywiście działał samodzielnie, czy był inspirowany przez kogoś, jak sugerowała to jedna z państwa koleżanek w artykule [Katarzyna Włodkowska z "Gazety Wyborczej" - red.] - powiedział.
- Celem rodziny Pawła Adamowicza nie jest jakakolwiek zemsta, naszą intencją jest tylko to, żeby wszystkie elementy, które doprowadziły do tej olbrzymiej tragedii, która ma nie tylko wymiar ludzki, w wyniku nie tylko zginął mąż, ojciec, syn rodziny, ale ma także bardzo wyraźny kontekst polityczny, o czym świadczy ten manifest wygłoszony ze sceny przez Stefana W. Wierzymy, że te wszystkie elementy podczas postępowania będą wyjaśnione - podkreślił adwokat.
Mecenas Jerzy Glanc został zapytany o to, czy jest zwolennikiem tego, aby podczas procesu jeszcze raz przesłuchiwać wszystkich świadków. - Musicie państwo wiedzieć, że ostateczny głos należy do prokuratora. To prokurator zawarł w akcie oskarżenia wnioski o bezpośrednie przesłuchanie przed sądem określonych świadków. My jeszcze tego aktu oskarżenia nie widzieliśmy, nie czytaliśmy, więc nie możemy się w tej chwili wypowiadać. Dopiero po zapoznaniu się będziemy się odnosić do tego, czy jest potrzeba przesłuchania wszystkich świadków, a może jest potrzeba przesłuchania także świadków spoza listy, która jest w akcie oskarżenia.
W styczniu w 2019 roku, podczas finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, Pawła Adamowicza zaatakował nożem 27-letni wówczas Stefan W., który wbiegł na scenę i zadał kilka ciosów prezydentowi Gdańska. Wszystko stało się na oczach kamer.
- Halo, halo. Nazywam się Stefan W., siedziałem niewinnie w więzieniu, Platforma Obywatelska mnie torturowała, dlatego właśnie zginął Adamowicz - wykrzyczał po ataku Stefan W. Pomimo natychmiastowo udzielonej pomocy Paweł Adamowicz zmarł 14 stycznia 2019 roku w szpitalu.