O zaplanowanej kontroli w Szpitalu Bielański jako pierwsze poinformowały "Wysokie Obcasy". W piśmie z 6 grudnia, do którego dotarły, prof. Bronisława Pietrzak, mazowiecka konsultant w dziedzinie ginekologii i położnictwa, zapowiedziała, że kontrola odbędzie się 20 grudnia i poinformowała, które dokumenty mają przygotować lekarze. Chodzi, jak podają "Wysokie Obcasy", rejestr zabiegów ginekologicznych, rejestr odmów oraz "historie choroby dotyczące przerwań ciąży".
"Potrzebujemy także dane dotyczące porodów ciąż donoszonych i przedwczesnych oraz liczbę ciąż obumarłych donoszonych, przedwczesnych i w poronieniach" - napisała prof. Bronisława Pietrzak. Dane mają dotyczyć okresu od czerwca do dnia kontroli.
Więcej informacji na stronie głównej Gazeta.pl
Ordynator oddziału ginekologiczno-położniczego w Szpitalu Bielańskim Łukasz Wicherek w rozmowie z TVN24 przyznał, że lekarze odczuwają zaniepokojenie kontrolą. - Pomoc pacjentkom to praca zespołowa - zaangażowanych jest wielu lekarzy i wiele pielęgniarek, i położnych i wprowadzając tego typu zarządzenie, dezorganizujemy tę pracę, co odbija się negatywnie na poziomie naszej opieki - podkreślił.
Zarówno "Wysokie Obcasy", jak i TVN24 próbowały skontaktować się z prof. Pietrzak. Z żadną z redakcji mazowiecka konsultant w dziedzinie ginekologii i położnictwa nie chciała rozmawiać. - Jak pani śmie do mnie dzwonić, skandal! - miała powiedzieć w rozmowie z dziennikarką TVN24, po czym się rozłączyła.
TVN24 poprosił więc o komentarz w sprawie Ministerstwo Zdrowia. "Kontrola krajowego konsultanta ds. położnictwa i ginekologii jest standardową, rutynową kontrolą przeprowadzaną bez związku z jakimkolwiek przypadkiem medycznym. Nie jest to też kontrola na zlecenie jakiejkolwiek instytucji, w tym Ministerstwa Zdrowia. Apelujemy o nienadawanie tej kontroli pejoratywnego wydźwięku i niewywoływanie skrajnych emocji, które nie powinny mieć żadnego związku z tą kontrolą" - przekazał resort.
Kamila Ferenc, prawniczka Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, w rozmowie z "Wysokimi Obcasami" podkreśliła, że jest wiele szpitali w Polsce, w których łamane są prawa kobiet, m.in. placówka w Pszczynie, gdzie zmarła ciężarna Iza, ale w nich kontroli nikt nie wszczyna. - Odbędzie się ona natomiast w szpitalu, który od lat uchodzi za ten, który na pierwszym miejscu stawia prawa pacjentek i ich dobro - powiedziała.
Prawniczka stwierdziła także, że kontrola ma zadziałać jak "straszak". - Popatrzcie, wypowiadacie się za aborcją, za kobietami, to was skontrolujemy. Jak nie znajdziemy aborcji, to znajdziemy cokolwiek innego - tłumaczy Ferenc.
Z kolei Krystyna Kacpura z Federy w rozmowie z TVN24 podkreśliła, że "konsultanci nie są po to, aby kontrolować szpitale". - Kontrolowany będzie szpital, który, w opinii pacjentek, jest wspaniałym miejscem ochrony zdrowia kobiet - powiedziała. Ona również podkreślała, że podobnej kontroli nie będą poddawane szpital w Pszczynie, czy placówka w Białymstoku, gdzie aborcji odmówiono, powołując się na opinię Ordo Iuris.
Kacpura wyjaśniała, że taka kontrola to również stres dla pacjentek, które mogą obawiać się, że również one będą jej poddane.