Wiceminister sportu poseł Łukasz Mejza na konferencji prasowej, którą zorganizował w środę (8 grudnia) ze swoim wspólnikiem Tomaszem Guzowskim, odniósł się do serii publikacji prasowych na temat firmy, którą prowadził, nim objął mandat poselski. Przypomnijmy, portal wp.pl ustalił, że spółka Mejzy, której hasło brzmiało "Leczymy nieuleczalne", miała oferować organizowanie terapii komórkami macierzystymi za granicą. Oferta była kierowana m.in. do pacjentów nowotworowych i cierpiących na choroby neurologiczne, a cena usługi miała wynosić 80 tys. dolarów. Eksperci wskazują, że nie ma dowodów na skuteczność takiego leczenia.
Podczas środowej konferencji Mejza nie dość, że nie podał się do dymisji, czego oczekiwali nawet niektórzy politycy PiS, to jeszcze zaatakował media. Jednocześnie uniemożliwił dziennikarzom zadawanie pytań. Poseł Mejza przekonywał, że "od nikogo nie wziął złotówki" i twierdził, że "mamy do czynienia z największym atakiem politycznym po 1989 r.". Spotkanie wzbudziło wiele kontrowersji.
Borys Budka, jeden z liderów Koalicji Obywatelskiej, ogłosił dzień później (w czwartek 9 grudnia), że skoro w Sejmie nie ma możliwości odwołania samego Mejzy, to jego klub postanowił złożyć wniosek o wotum nieufności dla przełożonego Mejzy - ministra sportu Kamila Bortniczuka. - Dzisiaj większość parlamentarna wisi właśnie na ludziach pokroju Mejzy - albo takich z szemraną przeszłością, albo politycznych zdrajców - powiedział Budka.
- Od kilku tygodni opinia publiczna jest zbulwersowana informacjami, które dotyczą wiceministra sportu Łukasza Mejzy. Brak jakiejkolwiek politycznej reakcji i próba przejścia nad tymi haniebnymi czynami do porządku dziennego powoduje, że jesteśmy zmuszeni złożyć wniosek o wotum nieufności dla bezpośredniego przełożonego pana Mejzy, czyli ministra sportu i turystyki - powiedział Borys Budka. Dodał, że odpowiedzialność za obecność skompromitowanego posła w rządzie ponoszą: Jarosław Kaczyński i premier Mateusz Morawiecki. - To oni zaprosili do rządu Zjednoczonej Prawicy człowieka, który nigdy nie powinien znaleźć się w polityce - stwierdził szef klubu parlamentarnego Koalicji Obywatelskiej.
- Dziś nie ulega wątpliwości, że każda godzina, każdy dzień, w której pan Łukasz Mejza pełni urząd ministra, to osobista odpowiedzialność Jarosława Kaczyńskiego - i jako wicepremiera ds. bezpieczeństwa, i jako prezesa PiS - podsumował rzecznik Platformy Jan Grabiec.
- Jeśli ktoś zadaje się z łajdakami, jest postrzegany przez obywateli w podobny sposób. Jeżeli ktoś roztacza parasol ochronny nad łajdakiem, to jest współwinny, można powiedzieć, za to, czego ten człowiek się dopuścił - skomentował decyzję KO rzecznik Jan Grabiec. - Dzisiaj koledzy Łukasza Mejzy z rządu powinni się zapaść pod ziemię albo stanąć i powiedzieć, że przepraszają Polaków za to, co zrobili, powołując go na ten urząd, i że ani jednej godziny dłużej Łukasz Mejza nie będzie pełnił swego urzędu - dodał Jan Grabiec, rzecznik PO.