Na piątkowej konferencji prasowej rzeczniczka Straży Granicznej por. Anna Michalska poinformowała, że wszczęto postępowanie przygotowawcze w sprawie "ułatwienia pobytu na terytorium Polski wbrew przepisom" trzem obywatelom Syrii. Chodzi o przestępstwo umożliwienia lub ułatwienia innej osobie pobytu na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej wbrew przepisom, co jest zagrożone karą od trzech miesięcy do pięciu lat pozbawienia wolności. Sąd może zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary, a nawet odstąpić od jej wymierzenia, gdy sprawca nie osiągnął korzyści majątkowej.
- Czynności są prowadzone w sprawie. Z naszych informacji wynika, że cudzoziemcy przez jakiś czas byli zakwaterowani na terytorium Polski, zanim Straż Graniczna została powiadomiona o nielegalnym przekroczeniu granicy - powiedziała.
Według portalu isokolka.eu chodzi o trzech Syryjczyków, którzy 1 grudnia wieczorem zostali zatrzymani przez Straż Graniczną po zgłoszeniu i złożyli wnioski o nadanie statusu uchodźcy. Wcześniej w ich imieniu wypłynęło pełnomocnictwa.
Joanna Klimowicz z białostockiej "Gazety Wyborcze" pisała, że Syryjczycy - Ali, Hassan i Mido - "wyszli z lasu pod Szudziałowem, nieustannie dziękując za ratunek". Relacjonowali w rozmowie reporterką, że ostatnie pięć dni po przekroczeniu granicy - i wcześniejszych przekroczeniach i ponownym wywiezieniu na Białoruś - spędzili w lesie. W końcu w desperacji poszli do wsi i pukali do drzwi od domu do domu, aż jeden z gospodarzy "nie tylko im otworzył, lecz także dał wodę, nakarmił, pozwolił się umyć".
Przy ich zatrzymaniu byli aktywiści i dziennikarze oraz europosłowie, w tym Janina Ochojska. Później europosłanka zarzuciła SG kłamstwo na temat przebiegu sytuacji. Według Straży Granicznej mężczyźni nie mieli dokumentów, podczas gdy na zdjęciach widać, że funkcjonariusze oglądali ich paszporty.
"Uczestniczyłam w interwencji Grupa Granica, w czasie której trzech Syryjczyków, uprzednio pięciokrotnie wypchniętych z Polski na Białoruś, zostało wreszcie przewiezionych do ośrodka dla cudzoziemców. Przeżyli ostatnie tygodnie tylko dzięki pomocy ludzi dobrej woli. Łukaszenka pod karabinami wpycha ich do Polski, Straż Graniczna odpowiada tym samym" - opisywała sytuację Ochojska. "Tylko światła kamer, nasza obecność i wywalczone zabezpieczenie przez prawników z Trybunału Praw Człowieka uchroniły ich przed kolejną wywózką i męczarniami, które mogą skończyć się śmiercią" - napisała.