W listopadzie w mediach społecznościowych opublikowane zostały zdjęcia wyjątkowo wąskich wiat przystankowych, które pojawiły się na ulicach Gdańska. Wiaty nie posiadały ścian bocznych, szerszego dachu ani ławek, przez co trudno było schronić się w nich przed wiatrem czy deszczem. Inwestycja ta została skrytykowana także przez polityków, w związku z czym urząd miasta zdecydował się wydać komunikat.
"W nawiązaniu do montowanych w ostatnich dniach wiat przystankowych (m.in. przy ul. Ptasiej) i kontrowersji, które wzbudzają informujemy, że Dyrektorzy Dyrekcji Rozbudowy Miasta Gdańska oraz Gdańskiego Zarządu Dróg i Zieleni podjęli decyzję o demontażu wąskich wiat z terenu miasta. Pracownicy uzgadniający oraz nadzorujący proces inwestycyjny zostaną ukarani" - czytamy w komunikacie miasta.
Więcej podobnych informacji z Polski na stronie głównej Gazeta.pl.
Jak podaje portal gdansk.pl, miasto chciało zamontować 12 takich wąskich wiat, na 64 zamówione i zaplanowane do wymiany. Łącznie inwestycja kosztowała trzy miliony złotych. Wiaty przystankowe zostały zamówione w trzech rozmiarach: 70 cm, 100 cm i 140 cm. Wąskie wiaty miały stanąć tam, gdzie brakuje miejsca na postawienie szerszych przystanków. "Obecnie nie zapadła decyzja, czy w zamian za nie usytuowane będą inne rodzaje infrastruktury" - pisze dalej portal.
Wiaty nie będą więc już obiektem żartów, chociaż w mediach społecznościowych doczekały się bardzo humorystycznych określeń. Pomysł władz na wąskie wiaty otrzymał od użytkowników takie tytuły, jak: wiata na miarę naszych możliwości, produkt wiatopodobny, ściana płaczu, wiata slim-fit, tablica reklamowa. Niektórzy pisali też, że rosnąca z miesiąca na miesiąc inflacja "zjadła" ławkę i zadaszenie.