W 2014 r. na mocy reformy rządu PO-PSL do szkół podstawowych poszła część ówczesnych sześciolatków. Dla uniknięcia tłoków rocznik 2008 podzielono na dwie grupy: dzieci urodzone w pierwszym półroczu naukę zaczęły obowiązkowo, zaś rodzice dzieci z drugiego półrocza mogli zdecydować, czy pójdą one do zerówki, czy od razu do pierwszej klasy. Razem z rocznikiem 2008 naukę w podstawówkach zaczęły wtedy siedmiolatki (rocznik 2007).
To w sumie półtora rocznika. Dzieci te są obecnie w ósmych klasach. Uczniowie, ich rodzice i nauczyciele niepokoją się nadchodzącą rekrutacją do szkół średnich, która odbędzie się wiosną. O tym, jak trudny może być przyszłoroczny nabór, na przykładzie Warszawy, napisała "Gazeta Wyborcza". O miejsca w stołecznych liceach i technikach ubiegać się będzie aż 30 tys. uczniów, podczas gdy mury tych szkół opuści 19,4 tys. absolwentów. Problem dotyczy nie tylko Warszawy, bo w 2014 r. do podstawówek poszło ok. 522 tys. sześcio- i siedmiolatków. Tymczasem typowy szkolny rocznik liczy ok. 350 tys. dzieci.
Przyszłoroczną rekrutację do szkół średnich utrudni też likwidacja gimnazjów przez PiS w 2019 r., na co zwrócił uwagę TVN 24. "Gdyby ich nie zlikwidowano, we wrześniu w liceach mielibyśmy 1,5 rocznika pierwszaków i dwa standardowe roczniki w klasach drugich oraz trzecich (razem 3,5 rocznika). Ale po likwidacji gimnazjów licea są już czteroletnie, więc od 1 września 2022 roku będzie w nich 4,5 rocznika uczniów. Analogicznie w technikach - 5,5 rocznika" - czytamy na stronie stacji. "Nawarstwienie" roczników utrzyma się do 2027 r., a więc aż do momentu, gdy obecni ósmoklasiści zdadzą maturę i ukończą szkoły średnie.
- Szkół nam nie przybędzie. Na to wszystko nakłada się brak nauczycieli, których nie ma na rynku pracy. Lekcje w liceach w niektórych klasach mogą się zaczynać o godz. 11-12 i kończyć ok. godz. 20. Nie przesadzam. Dyrektorzy będą zmuszeni układać plany lekcji pod nauczycieli, którzy pracują na półtora etatu lub w kilku różnych szkołach i będą musieli mieć czas na dojazd ze szkoły do szkoły. Apeluję do włodarzy gmin i powiatów mazowieckich, a w szczególności w aglomeracji warszawskiej, by organizowali miejsca do nauki na swoim terenie - skomentował problem Krzysztof Skolimowski, wiceburmistrz Mokotowa w rozmowie z "Wyborczą".