Strzegom. Kobieta zmarła na ulicy. Przechodnie i strażacy nie dali rady jej uratować. A karetek nie było

Przypadkowi przechodnie i strażacy z OSP próbowali ratować kobietę, która zasłabła na ulicy w Strzegomiu (woj. dolnośląskie). Niestety kobieta zmarła. Karetka, którą do niej wezwano, przyjechała dopiero po 45 minutach z Legnicy, oddalonej o ponad 40 kilometrów. - Jestem zrozpaczony - mówi burmistrz Strzegomia Zbigniew Suchyta, który brak karetek wiąże ze wzrostem zachorowań na COVID-19.

Przechodnie, którzy byli świadkami, jak kobieta zasłabła, do pomocy wezwali strażaków OSP Strzegom. Niestety nie udało im się uratować kobiety.

Zobacz wideo Senator Jackowski o ustawach covidowych: Błędy zostały poczynione przez obie strony

Strzegom. Kobieta zmarła na ulicy, bo nie było wolnej karetki

W niedzielę (28 listopada) po południu przy ul. Kościelnej w Strzegomiu zasłabła kobieta. Wezwano karetkę, ale też OSP Strzegom, gdyż wszystkie karetki w okolicy były zajęte. Gdy OSP przyjechało na miejsce, kobieta, która zasłabła, nie wykazywała funkcji życiowych, pomimo że przechodnie prowadzili masaż serca. Ekipa OSP przejęła resuscytację. "Działania nasze polegały na zabezpieczeniu miejsca zdarzenia, udzieleniu KPP poszkodowanej kobiecie. Po podłączeniu urządzenia, AED nie podjęło ani razu defibrylacji. Pomimo wysiłku naszych strażaków nie udało się uratować poszkodowanej kobiety" - relacjonuje na Facebooku OSP Strzegom.

Świdnickie pogotowie ratunkowe ma kłopoty. Brakuje karetek

Jak podaje portal swidnica24.pl,  strażacy z OSP w Strzegomiu nie pierwszy raz w ubiegłym tygodniu zostali wezwani do tzw. izolowanych zdarzeń medycznych w zastępstwie pogotowia ratunkowego. 24 listopada uczestniczyli wspólnie z LPR w ratowaniu nieprzytomnej kobiety. Jej życia również nie udało się uratować.

Protesty w Austrii Fala protestów w Europie. W Holandii zamieszki na ulicach kilku miast [ZDJĘCIA]

Problemy w pogotowiu ratunkowym w Świdnicy trwają od listopada. Z powodu poważnych braków kadrowych są kłopoty z zapewnieniem wszystkim karetkom obsady. Jak podaje swidnica24.pl, kilku ratowników przebywało na zwolnieniach, a dyżurów nie chcieli podejmować ratownicy medyczni, którzy pracowali na kontraktach. Problem stanowi również zwiększona liczba wyjazdów do pacjentów z COVID-19, które są dużo bardziej czasochłonne. - W weekend nie było braków w obsadzie i wyjeżdżały wszystkie karetki. Najwidoczniej w tym czasie były u innych pacjentów - tłumaczy jednak niedzielną sytuację starosta świdnicki Piotr Fedorowicz.

Więcej informacji z kraju i ze świata na stronie głównej Gazeta.pl.

Burmistrz Strzegomia: Jestem zrozpaczony. Nic nie działa jak trzeba

Burmistrz Strzegomia Zbigniew Suchyta nie podaje jednak w wątpliwość tego, że brak karetek ma bezpośredni związek z rosnącą liczbą zachorowań na COVID-19. - Jestem po prostu zrozpaczony. Tyle pieniędzy, tyle wysiłku włożyliśmy jako gmina, by zapewnić mieszkańcom jak najszerszy dostęp do szczepień, a skorzystało z nich tylko 50 proc. osób! W tej sytuacji, gdy coraz więcej ludzi choruje na COVID-19, nic nie działa jak trzeba - mówi  portalowi swidnica24.pl Zbigniew Suchyta.

Jego zdaniem dzięki szczepieniom można było uniknąć problemów np. z brakiem karetek dla innych chorych. Zwrócił też uwagę, że samorządy nie mają wpływu na funkcjonowanie państwowej służby zdrowia. - Możemy doposażać pogotowie i takie starania podejmujemy. W budżecie na przyszły rok przewidzieliśmy 130 tysięcy złotych na zakup nowej karetki dla Strzegomia. I taki zakup w przyszłym roku wspólnie ze starostwem będzie wykonany - mówił burmistrz Suchyta

Zdjęcie ilustracyjne Warszawa. W nocy nie było ani jednej wolnej karetki pogotowia

Problem z brakiem kadry medycznej dotyczy całej Polski. Jak podaje RMF 24, w sobotę w nocy w Warszawie około 60 wezwań czekało na przydzielenie karetki. Podobna sytuacja miała również miejsce dzień wcześniej, kiedy na karetkę z personelem medycznym czekało 70 wezwań.

Więcej o: