Policja przeszukała prywatną posesję w Juszkowym Grodzie w województwie podlaskim, kilkanaście kilometrów od strefy przygranicznej z Białorusią - podaje TVN24.
Funkcjonariusze poinformowali, że otrzymali powiadomienie na telefon alarmowy 112. Usłyszeli, że ktoś ukrywa migrantów w domkach w gospodarstwie agroturystycznym. Policjanci zjawili się na miejscu, a dalszy przebieg wydarzeń właścicielki zarejestrowały na nagraniu przesłanym redakcji TVN.
Więcej informacji o sytuacji na polsko-białoruskiej granicy przeczytasz na stronie głównej Gazeta.pl.
Zdarzenie miało miejsce w czwartek po godzinie 19. Patrol policji wszedł na teren posesji, na której znajduje się gospodarstwo agroturystyczne i domagali się wpuszczenia na teren domku przeznaczonego dla gości.
Na nagraniu, które stacja TVN otrzymała od właścicielek agroturystyki, słychać, jak policjanci informują, że sami zdążyli wcześniej zajrzeć przez okna i stwierdzili, że na dole nikogo nie ma, ale chcieliby sprawdzić jeszcze górę posesji.
Policjanci - jak twierdzą kobiety - nie mieli nakazu przeszukania. Właścicielki dopytywały więc skąd mogą mieć pewność, że faktycznie są funkcjonariuszami policji. - Jesteśmy umundurowani - usłyszały w odpowiedzi.
W pewnym momencie policjantka zapowiedziała, że jeśli kobiety nie otworzą drzwi do domu, "to zjedzie się tu więcej służb". - Jak nam ten pan (policjant) powiedział, ze względu na napiętą sytuację w regionie mogliby wejść na siłę - mówi jedna z właścicielek w rozmowie z reporterem TVN24.
W związku z tym, że gospodarstwo agroturystyczne nie znajduje się na terenie objętym stanem wyjątkowym, właścicielki agroturystyki uznały interwencję za niedopuszczalną.
Kobiety uważają, że podczas interwencji "panował chaos" i nie były udzielane informacje. - Przede wszystkim nie przedstawiono nam się, nie wiedziałyśmy, z kim mamy do czynienia - dodają.
- W wyjątkowych okolicznościach - gdy ktoś ucieka przed policją, istnieje próba zniszczenia dowodów - to wtedy rzeczywiście można bez nakazu prokuratorskiego, "na blachę", wejść do kogoś do mieszkania – wyjaśnia stacji TVN24 dr Piotr Kładoczny z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka. Jego zdaniem jednak w tym przypadku mogło dojść do przekroczenia prawa przez funkcjonariuszy.
Kobiety kolejnego dnia postanowiły zweryfikować informacje o zgłoszeniu na 112 o rzekomo ukrywających się w ich domku migrantach. W odpowiedzi dowiedziały się, że takiego zgłoszenia nie było. Chwilę później zgłosił się do nich przedstawiciel Komendy Wojewódzkiej Policji w Białymstoku, przekonując, że jednak takie zgłoszenie wystąpiło.
Podlaska policja jak dotąd nie komentuje sprawy.