Wykładowca WUM miał mówić, że "homoseksualizm to nerwica" a "miejsce kobiet jest w kuchni"

Warszawski Uniwersytet Medyczny bada sprawę jednego z wykładowców, który na zajęciach miał głosić sprzeczne z nauką, homofobiczne i seksistowskie poglądy. Studenci mówią, że początkowo nie zareagowano na ich zgłoszenia. Po tym poinformowali o sprawie polityków i media, opisuje stołeczna "Gazeta Wyborcza".
Zobacz wideo Q&A o migracji i sytuacji na granicy

Doktor nauk humanistycznych prowadzący zajęcia z socjologii na Warszawskim Uniwersytecie Medycznym miał wygłaszać w ich trakcie obraźliwe dla poglądy. O sprawie poinformowali studenci. Jak podaje stołeczna "Gazeta Wyborcza", wykładowca miał m.in. wbrew faktom i nauce twierdzić, że "homoseksualizm to nerwica", a do wykreślenia go z listy chorób doprowadziło "lobby homoseksualne w Amerykańskim Towarzystwie Psychiatrycznym". Miał powoływać się na podręcznik sprzed 25, który włączył do zajęć na uniwersytecie. 

Więcej wiadomości znajdziesz na stronie głównej Gazeta.pl

Miał też naśmiewać się ze Strajku Kobiet czy wygłaszać komentarze o tym, że "miejsce kobiety jest w kuchni" czy że "kobieta nawet w nieudanym związku jest szczęśliwsza od kobiety, która nie ma partnera".

Studenci zgłosili sprawię do samorządu studenckiego, a ten skierował ich do samorządu wydziału. Jednak - jak mówią - reakcji nie było. Dlatego przekazali sprawę do europosła Roberta Biedronia, który wysłał list do rektora WUM. W odpowiedzi na pytania "Wyborczej" rzeczniczka WUM Marta Wojtach zapewniła, że uczelnia "traktuje sprawę poważnie" i zostanie ona "gruntowanie zbadana". Po wysłuchaniu studentów i wykładowcy oraz przeanalizowaniu sprawy uniwersytet ma poinformować o ustaleniach.  

Pożary w Kalifornii zniszczył nawet 20 proc. wielkich sekwoi świataNawet 20 proc. wielkich sekwoi zginęło w pożarach

Więcej o: